niedziela, 3 września 2017

Na Skalnik (945 m n.p.m.)

Sudety Zachodnie zaprzątały nasze myśli już od dawna. Pierwotnie tutaj planowaliśmy spędzić urlop w minionym roku, ale ostatecznie z dłuższego wyjazdu nic nie wyszło. Wreszcie jednak w połowie sierpnia wszystko ułożyło się pod wypad w te okolice – dzięki długiemu weekendowi udało nam się kosztem jednego dnia urlopu mieć aż cztery wolne dni, a pogoda miała być najlepsza właśnie w tej części kraju. Jako pierwszy cel naszej wyprawy upatrzyliśmy sobie najwyższy szczyt Rudaw Janowickich.
Sobotę, czyli pierwszy dzień naszego „małego urlopu” postanawiamy poświęcić na dojazd do kwatery w Świeradowie-Zdroju. Po drodze zamierzamy rzecz jasna już na coś się wdrapać. Tego dnia pogoda nie jest jeszcze całkiem pewna (choć i tak lepsza niż w innych częściach kraju, gdzie strasznie leje), a chmury mogą zasłaniać widoki. Decydujemy się więc na kilka krótszych podejść i to niekoniecznie w miejsca słynące z pięknych widoków. Wybieramy pomiędzy Skalnikiem w Rudawach Janowickich, Skopcem w Górach Kaczawskich i Wysoką Kopą w Górach Izerskich. Na pierwszy ogień bierzemy Skalnik, który postanawiamy zdobyć z Czarnowa. Chcieliśmy się tutaj wybrać już podczas objazdówki pod koniec czerwca, po zdobyciu Chełmca i Waligóry. Wtedy odstraszyły nas prognozowane burze i w zamian odwiedziliśmy zamek Książ. Na szczęście góry nam w ciągu tych kilku tygodni nie uciekły :)
Kiedy dojeżdżamy na miejsce, cały parking przy agroturystyce Czartak jest zajęty. Dodatkowo nad znajdującym się naprzeciwko budynku parkingiem dostrzegamy tabliczkę, informującą o zakazie parkowania w tym miejscu, z wyjątkiem gości rzeczonej agroturystyki. Jesteśmy lekko zaniepokojeni, bo właśnie to miejsce upatrzyliśmy sobie, żeby na czas zdobywania Skalnika zostawić nasz samochód. Tuż za zakrętem trafiamy jednak na kolejny mały parking, z miejscem akurat na cztery samochody. Zadowoleni zajmujemy jedno z nich i tuż po dziesiątej jesteśmy gotowi do drogi.

Na parkingu za agroturystyką mieszczą się cztery samochody.
Zajmujemy jedno z miejsc.
W kierunku szczytu udajemy się niebieskim szlakiem. Mamy do pokonania nieco ponad 200 metrów przewyższenia na odcinku nieco ponad dwóch kilometrów, nie nastawiamy się więc na specjalnie żmudną wspinaczkę. I rzeczywiście, podejście jest niezbyt wymagające. Niemal płaskie odcinki prowadzące leśnymi drogami przeplatane są nieco bardziej stromymi częściami trasy, prowadzącymi wśród drzew. Widoków po drodze specjalnych nie ma, choć od czasu do czasu odsłania nam się z lewej panorama Karkonoszy. Podczas wchodzenia jesteśmy niemal zupełnie sami – jedynie na parkingu spotykamy dwóch biegaczy, którzy dojechali tutaj tuż przed nami, a kiedy zbliżamy się do wierzchołka, mijają nas zbiegając już w dół.

Tak wyglądają pierwsze metry szlaku.
Z lewej witają nas pierwsze widoki.
Powolutku wkraczamy w las.
Tutaj zaczynamy właściwe podejście.
Okolica jest całkiem urokliwa.
Za nami znowu nieco bardziej płaski odcinek.
Za chwilę dotrzemy do węzła szlaków.
Po niecałych czterdziestu minutach spaceru docieramy do węzła szlaków. Na chwilę porzucamy niebieskie znaki i ruszamy ścieżką w kierunku punktu widokowego Ostra Mała. Po drodze mijamy kilka dosyć dużych skał, na które Irena chce się już wspinać. Obiecuję jej, że za chwilę zobaczymy coś znacznie ciekawszego. Zgodnie z obietnicą, Ostra Mała robi wrażenie. Na kilkunastometrową skałę prowadzą wykute w niej schody, zabezpieczone poręczą. U góry znajduje się punkt widokowy. Kiedy na niego docieramy, widzimy sporą część Kotliny Jeleniogórskiej, Góry Kaczawskie, Góry Sokole i Karkonosze. Na naszych oczach cała panorama zostaje zasłonięta gęstymi chmurami, które po chwili otaczają również nas. Postanawiamy chwilę poczekać i siadamy na znajdującej się tutaj ławce – akurat jest czas, żeby zabrać się za drugie śniadanie. Dzięki temu od czasu do czasu udaje nam się jeszcze zobaczyć coś na widnokręgu. Kiedy schodzimy, Irena zarzeka się, że Ostra Mała jest koniecznie do powtórzenia, musimy tu wrócić i spędzić tutaj jak dużo więcej czasu. Przyznaję jej rację. Kto wie, może kiedyś uda się zawitać tu przy okazji przechodzenia międzynarodowego szlaku E3? Bo do niego właśnie należą niebieskie znaki, za którymi dzisiaj idziemy.

Widzimy pierwsze ciekawe skałki, te na razie mijamy.
Za koronami drzew przez chwilę widzimy Karkonosze.
To już podejście na Ostrą Małą.
Schody na szczyt w całej okazałości.
Przed nami Kotlina Jeleniogórska.
Przed chwilą te chmury były jeszcze daleko...
...teraz zasłaniają prawie całą panoramę.
Karkonosze na chwilę się pokazały.
Jeszcze rzut okiem na Kowary.
I na koniec pośniadaniowe selfie :)
Po pół godzinie wracamy na niebieski szlak, którym szybciutko (10 minut) i bez męczących podejść docieramy na wierzchołek Skalnika. Nic ciekawego tutaj nie ma – po prostu las i tabliczka z nazwą szczytu. Robimy sobie pamiątkowe zdjęcia i po swoich śladach wracamy do samochodu. Spokojny powrót zajmuje nam 40 minut. Tym razem na trasie spotykamy już kilkanaście osób, idących w kierunku wierzchołka. Sam Skalnik nie zrobił na nas specjalnego wrażenia, jednak dla samej Ostrej Małej warto było wybrać się na ten dwugodzinny spacer. Zadowoleni ruszamy dalej – na najbliższe dni mamy wielkie plany.

Droga na Skalnik do najtrudniejszych nie należy.

Irena na najwyższym szczycie Rudaw Janowickich.
Opis trasy: Schronisko Czartak – Skalnik – Schronisko Czartak
Odległość: 4,6 km
Czas przejścia: 2 godziny
Punkty GOT: 7

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz