poniedziałek, 17 kwietnia 2017

Na Wilczak (633 m n.p.m.)

W Górach Bardzkich zakochaliśmy się od pierwszego wejrzenia. Dzikie, położone nieco na uboczu i mało uczęszczane, mają w sobie sporo wdzięku i tajemniczości – tego, co cenimy w górach najbardziej. W maju minionego roku zdobyliśmy Kalwarię i Kłodzką Górę, po czym obiecaliśmy sobie tutaj wrócić. Udało nam się to w Niedzielę Palmową. I jesteśmy zachwyceni!

Kiedy docieramy na Przełęcz Srebrną, wcale nie jest już tak wcześnie. Właśnie minęła dziewiąta - tydzień wcześniej w Beskidzie Małym uświadczyliśmy o tej porze już wypełniony po brzegi parking. Tym razem kiedy jesteśmy na miejscu, nasz samochód jest tutaj jedynym. Parkingowy też chyba dopiero co przyszedł i z lekkim zdziwieniem pobiera od nas siedem złotych za całodzienny postój. Przecież Twierdza Srebrnogórska otwarta jest dla zwiedzających dopiero od dziesiątej, czego więc szukamy tutaj o tej porze? My natomiast zakładamy górskie buty, sięgamy po plecaki i idziemy w przeciwnym kierunku niż zdecydowana większość turystów ruszających z tego miejsca. Zamiast iść na prawo i wspiąć się na stoki Gór Sowich w kierunku twierdzy, kierujemy się na lewo, w Góry Bardzkie.
Mimo względnie późnej pory na parkingu jest pusto.
Na początku czeka nas lekkie podejście pod Ostróg (627 m n.p.m.). Kierujemy się za niebieskimi znakami długodystansowego szlaku pieszego E3 i równocześnie za zielonymi wyznaczającymi szlak Ząbkowice Śląskie - Srebrna Góra. W jedenaście minut pokonujemy pół kilometra i podchodzimy jakieś sześćdziesiąt metrów w górę. Sam wierzchołek Ostroga, na którym znajduje się fort, na razie omijamy. Budowla jest zamknięta na cztery spusty i podobnie jak twierdza dostępna dla zwiedzających dopiero od dziesiątej. Planujemy tutaj wrócić pod koniec naszej wędrówki.
Tędy rusza z Przełęczy Srebrnej większość turystów.
Za plecami zostawiamy Twierdzę Srebrnogórską.
Fort Ostróg jest jeszcze zamknięty dla zwiedzających.
O ile od strony przełęczy wejście na Ostróg prowadzi szeroką i wygodną drogą, to w stronę Żdanowa schodzimy krótkim i stromym zejściem, szybko tracąc wysokość. Ostrożnie stawiamy kroki i przejście w miarę krótkiego odcinka zajmuje nam całkiem sporo czasu. Dodatkowo wiemy, że na koniec dnia będziemy musieli się dokładnie tą samą drogą wspiąć. Kiedy pokonujemy skarpę, naszym oczom ukazują się pierwsze niespodzianki tego dzikiego zakątka Gór Bardzkich. Najpierw docieramy do Wiaduktu Srebrnogórskiego. Wybudowany na początku XX wieku na potrzeby Kolei Sowiogórskiej obiekt ma niemal trzydzieści metrów wysokości i do dzisiaj robi wrażenie. Docieramy do niego z góry i spacerujemy nim kawałek. Wiadukt jest pozbawiony poręczy i budzi respekt. Nie wychylamy się, ale czujemy, że jesteśmy wysoko. Irenie bardzo podobają się takie miejsca, ale nie zostajemy tutaj na długo, bo nasz szlak prowadzi w przeciwnym kierunku.
Irenie bardzo podobają się takie miejsca.
Nie ma tutaj barierek, a wiadukt ma jakieś 30 metrów wysokości...
Za sobą zostawiamy takie strome zejście.
Za niebieskimi i zielonymi znakami wkraczamy w świat skalnych wąwozów. Już od ponad 75 lat nie przejechał nimi żaden pociąg, przyroda odzyskuje więc tutaj utracony teren. Tu i ówdzie wyrosły całkiem słusznych rozmiarów samosiejki, gdzieniegdzie skały osunęły się i przegrodziły przejście, tworząc lekkie podejścia. Spacerując tędy wiemy jednak, że jar jest tworem rąk ludzkich, wyrąbanym przez setki robotników, którzy przed niemal 120 laty zjeżdżali tutaj za pracą z wielu zakątków Europy. Praca nad wybudowaniem przejazdu dla kolei trwała dniem i nocą, miało też tutaj dojść do wielu nieprzyjemnych wypadków. Jeżeli się zastanowić, staje się logiczne, że wąwozy są dziełem człowieka. Nie mogła wyrzeźbić ich woda, przecież nic nie płynie ich korytem.
Tym wąwozem dawniej prowadziło torowisko.
Kiedy wychodzimy spomiędzy skał, czeka nas niespodzianka innego rodzaju. Z lewej widzimy nagły ruch i po chwili dostrzegamy trzy urocze młode sarny, które usuwając się nam z drogi, powoli wspinają się po zboczu. To nie ostatnie tego typu spotkanie tego dnia. Po chwili niebieskie znaki prowadzą nas w prawo. Schodzimy z trasy dawnej kolei, tego dnia jeszcze jednak na nią wrócimy, żeby zobaczyć inne osiągnięcia myśli technicznej sprzed wieku.
Przed nami kolejne zejście. Po kilku minutach spędzonych na stromym stoku wychodzimy z lasu i polną drogą idziemy wśród sudeckich łąk. Zaczyna świecić słońce, a przed naszymi oczami w dolinie Budzówki pojawiają się zabudowania Żdanowa. Teraz już upewniamy się, że czeka nas bardzo ładny i przyjemny dzień na szlaku.
Przed nami dolina Budzówki.
Znad koryta potoku ruszamy w stronę Żdanowa.
Widzimy już pierwsze zabudowania wsi.
Zapowiada się bardzo przyjemny dzień!
Do samego Żdanowa docieramy po godzinie wędrówki. Jesteśmy teraz o ponad 200 metrów poniżej Ostroga. We wsi znajduje się kaplica św. Sebastiana, ale naszą uwagę zwraca wyjątkowo ładnie utrzymany przystanek, który został ozdobiony ładną panoramą miejscowości z wiaduktem oraz twierdzą. Po minięciu zabudowań znowu parę minut wspinamy się błotnistą drogą, aż docieramy na szosę ze Żdanowa do Wilczej. Pół godziny idziemy asfaltem, powoli zyskując kolejne metry wysokości. Na Przełęczy Wilczej (535 m n.p.m.) zatrzymujemy się na drugie śniadanie. Nie spieszymy się, ciesząc się pięknym dniem. Na szlaku jesteśmy całkiem sami, nie licząc czterech samochodów, które mijają nas na odcinku prowadzącym szosą.
W ten sposób przystanek może stać się bardzo ładnym miejscem.
Przez pół godziny wędrujemy asfaltem.
Na Przełęczy Wilczej jemy drugie śniadanie.
Z przełęczy jeszcze tylko krótkie podejście na Wilczak, które daje nam popalić. W dwanaście minut pokonujemy niewielką odległość, ale wspinamy się przy tym prawie sto metrów w górę. Kiedy mocno zdyszani docieramy na wierzchołek, jesteśmy lekko rozczarowani. Nie ma tutaj nawet tabliczki z nazwą szczytu; ten jest zaznaczony tylko przybitymi do drzew krzyżami, wykonanymi z gałęzi. Trud trochę rekompensują nam widoki. Wilczak co prawda jest porośnięty lasem, na gałęziach nie ma jednak jeszcze liści, dzięki czemu cieszymy się panoramą zachodniej części Gór Bardzkich i widokiem twierdzy.
Podejście pod Wilczak jest dosyć męczące.
No i mamy dowód, że Irena się wdrapała :)
Niebieski szlak prowadzi dalej w stronę Barda, do którego jest nieco ponad 10 kilometrów i niecałe trzy godziny drogi. My jednak wracamy na Przełęcz Wilczą. Mamy nieco inne plany – przed nami jest szczyt należący do Korony Sudetów Polskich, na którym już co prawda byliśmy, ale w nieco inny sposób niż zwykle, bowiem na kartach powieści „Narrenturm” zabrał nas tam Andrzej Sapkowski. Teraz zamierzamy sami wspiąć się na najwyższe wzniesienie Obniżenia Otmuchowskiego. O tym jak nam się podobało napiszemy w kolejnej części naszej relacji.


Opis trasy: Przełęcz Srebrna – Ostróg – Żdanów – Przełęcz Wilcza – Wilczak
Odległość: 6,5 km
Czas przejścia: 2 godziny
Punkty GOT: 11

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz