|
Podczas tworzenia tej fotorelacji nie ucierpiało żadne drzewo! |
Spędzamy
w naszych ukochanych Górach Opawskich bardzo dużo czasu, zdobyliśmy
w nich już 22 mniejsze i większe wzniesienia, ale aż do niedzieli
nawet nie zbliżyliśmy się do najwyższego szczytu tego pasma.
Chyba najwyższy czas było to zmienić, prawda?
Do
podnóża Příčnego vrchu mamy tylko nieco ponad 50 kilometrów,
czyli niecałą godzinę jazdy samochodem. Tym razem nie możemy
jednak wyruszyć o świcie i w drodze jesteśmy ciut po ósmej rano.
Po dziewiątej docieramy na kamienny parking przy ośrodku
narciarskim „Bohema” w Zlatych Horach. Jak dla nas jest już
dosyć późno, jednak ostatecznie okazuje się to dobrym
rozwiązaniem. Ta pora jest również jednym z powodów, dla których
wybraliśmy na wycieczkę najwyższy szczyt Gór Opawskich. Jest
niedziela i szukamy miejsca, gdzie nie zostaniemy zadeptani, a Příčný
vrch jest nieco zapomnianym przez turystów zakątkiem.
|
Parkujemy pod ośrodkiem narciarskim Bohema. |
Z
parkingu ruszamy niebieskim szlakiem w stronę Zámeckiego vrchu.
Niebieskie znaki przez ponad kilometr prowadzą nas lekko pod górę
asfaltową drogą. Z prawej mamy nieczynny o tej porze roku wyciąg
krzesełkowy. Na tym krótkim odcinku spotykamy trzy osoby i przez
następne dwie i pół godziny jesteśmy na trasie zupełnie sami. A
jest przecież całkiem ciepłe niedzielne przedpołudnie. Widać, że
cel naszej wędrówki rzeczywiście do najpopularniejszych nie
należy. Co prawda odstraszać może jeszcze gęsta mgła, cały czas
jednak liczymy, że ta wkrótce zniknie.
|
Na początku jest łatwo i nie za stromo. |
|
Z prawej mamy kolej linową. |
Po
dwudziestu minutach schodzimy z drogi na prawo, na leśną ścieżkę.
Tutaj zaczyna się pierwsze tego dnia odczuwalne podejście. W ciągu
kwadransa zyskujemy ponad sto metrów wysokości i docieramy do
górnej stacji kolei linowej. Zazwyczaj jest ona dobrym punktem
widokowym na Zlaté Hory, tym razem widzimy jednak w dole tylko gęstą
mgłę. Stąd czeka nas już tylko kilka minut spaceru do ruin zamku
Edelštejn, zajmujących cały szczyt Zameckiego vrchu (702 m
n.p.m.). Ze średniowiecznej warowni zostało tutaj niewiele,
rozrzucone ruiny uświadamiają jednak jej ogrom. Historia zamku jest
dosyć krótka, ale za to bardzo burzliwa. Wybudowany w XIII wieku
raz po raz bronił granicy a to północnych Moraw, a to biskupiego
księstwa wrocławskiego. W połowie XV wieku został spalony i
pozostało po nim tylko parę kamieni. Spowita mgłą okolica robi
niesamowite, mroczne wrażenie. Poświęcamy kilka chwil na
pomyszkowanie po wzniesieniu i odszukanie jego najwyższego punktu.
Niestety tabliczki z nazwą szczytu nie znajdujemy.
|
No i jest już nieco trudniej. |
|
Górna stacja kolejki linowej. |
|
Widoki póki co mgliste. |
|
Irena wygląda zza zamkowego muru. |
|
Klimatycznie tutaj... |
|
...ale z widoków wciąż nici. |
|
Widok ze szczytu wzniesienia. |
Tuż
przy zamku znajduje się miejsce na odpoczynek i punkt widokowy, stąd
także widać jednak tylko mgłę. Idziemy więc dalej i po chwili
znów docieramy do asfaltowej drogi, którą opuściliśmy blisko
czterdzieści minut wcześniej. Asfaltem idziemy kolejne dwadzieścia
minut. Wtedy niebieski szlak skręca w prawo i krótkim stromym
podejściem prowadzi pod Výr (785 m n.p.m.). Znaki omijają sam
wierzchołek i po chwili znowu kierują nas w prawo, my z lewej
widzimy jednak potężną skałę na samym szczycie Výru. Oczywiście
musimy poświęcić chwilę, urządzić sobie tam małą sesję
zdjęciową i dopiero potem wracamy na szlak.
|
Punkt widokowy funkcji nie spełnia. |
|
I znów idziemy asfaltem. |
|
Tutaj jeszcze brniemy przez mgłę... |
|
...a tutaj już powietrze jest czyste. |
|
Taki kamyczek znajduje się na szczycie. |
Przez
chwilę jest płasko, ale wiemy że czeka nas jeszcze 150-metrowe
podejście. Jego początek już po chwili ukazuje się naszym oczom.
Na pierwszych kilkuset metrach jest nawet dosyć widowiskowo, bo
ścieżka prowadzi stosunkowo wąskim grzbietem i zabiera nas nawet
na kolejne widokowe skały. W dole dalej mgła… . No ale właśnie
już wyraźnie w dole, a nas zaczyna ogrzewać przedpołudniowe
słońce. Okazuje się, że po raz ostatni na
długi czas
coś nam psuje widoki. Od tej chwili pogoda poprawia się coraz
szybciej. My zaś przez chwilę przebijamy się przez gęstwinę, a
potem docieramy do leśnej drogi, która cały czas prowadzi pod
górę. Szczególnie wygodnie nie jest, bo najpierw brniemy przez
błotko (dzień wcześniej mocno tu padało), a potem robi się dosyć
kamieniście. Pociesza nas jednak czyste niebo, a w dole otwiera się
widok na sanktuarium Matki Bożej Wspomożenia Wiernych Maria Hilf.
|
Na tym odcinku szlak jest dosyć widowiskowy. |
|
A w dole wciąż biało. |
|
Idziemy przez chwilę gęstwiną. |
|
Po drodze czeka nas również odrobina wspinaczki. |
|
I nagle wiatr rozwiewa poranne mgły. |
|
W dole widzimy już sanktuarium Maria Hilf. |
Po
dwóch godzinach wędrówki robi się całkiem płasko, a trasa
przybiera postać szerokiej leśnej drogi. Wiemy, że nasz cel musi
być blisko i rzeczywiście po chwili docieramy do węzła szlaków
przy nadajniku radiowotelewizyjnym. To miejsce oznaczone jest jako
Hřeben. Do szczytu prowadzą stąd czerwone znaki, a tablica
informuje nas, że do celu pozostało już tylko 500 metrów.
Ten
ostatni odcinek okazuje się zdecydowanie najłatwiejszym. Droga jest
szeroka i wygodna, a podejście ledwo odczuwalne. Z prawej mijamy
dobrze zabezpieczony komin wentylacyjny kopalni Karel. Dostęp do
niego uniemożliwia zarówno metalowa krata, jak i ogrodzenie. Na
wierzchołku Příčnego vrchu jesteśmy po kwadransie spokojnego
spaceru. Szczyt jest płaski i zalesiony, widoków nie ma stąd
żadnych. Jest natomiast tablica, przy której robimy sobie
pamiątkowe zdjęcia. W końcu Příčný należy zarówno do Korony
Sudetów, jak i do Korony Sudetów Czeskich, więc nasz pobyt tutaj
musimy jakoś udokumentować.
|
Tutaj jest jeszcze stromo i kamieniście... |
|
...a tutaj już płasko i szeroko. |
|
Typowe dla Gór Opawskich leśne "dywany". |
|
Komin wentylacyjny Karel. |
|
No to Příčný vrch został zdobyty! |
Większych
atrakcji w tym miejscu jednak brak. Mimo to jesteśmy zadowoleni,
przecież po drodze udało się zobaczyć sporo ciekawych skał i
ruiny zamku, a pogoda jest coraz lepsza i zapowiada niezłe widoki.
Postanawiamy jeszcze spenetrować masyw Příčnego vrchu i to
okazuje się bardzo szczęśliwą decyzją. Odwiedzamy kilka bardzo
ciekawych miejsc, które na mapie wyglądały dosyć niepozornie. O
tym napiszemy jednak w drugiej części naszej relacji.
Opis
trasy: Ośrodek Narciarski Bohema Zlaté Hory – Ruiny zamku
Edelštejn – Příčný vrch
Odległość:
5,7 km
Czas
przejścia: 2 godziny 16 minut
Punkty
GOT: 11
Przyznam, że niewiele interesowałam się najwyższym wzniesieniem Gór Opawskich. Przeważnie o tym paśmie myślałam patrząc na Kopę Biskupią, a tu prosze jakie można znaleźć świetne miejsce na pobycie samemu z przyrodą. W Polsce też mamy najwyższe wzniesienia, które w ogóle nie przyciągają turystów jak chociażby Czupel w Beskidzie Małym. A co do mgły to uwielbiam takie klimaty podczas wędrówki, mimo że widoków brak, to przynajmniej czuć naturę. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńCzupel też mamy na rozkładzie i bardzo nam się podobał, chociaż raczej dzięki Magurce Wilkowickiej i pięknym widokom stamtąd na Kotlinę Żywiecką, Beskid Śląski i Żywiecki. A w okolicach Příčnego jest jeszcze o wiele więcej ciekawych miejsc, napiszemy o nich w drugiej części naszej relacji. Zapraszamy więc, żeby najpierw o nich poczytać, a potem - koniecznie pojechać tam osobiście!
UsuńJeszcze tam nie byłam, muszę się wybrać w Góry Opawskie ;)
OdpowiedzUsuń