|
Skrzyczne jest już na wyciągnięcie ręki! |
Skrzyczne
zawsze będzie dla nas wyjątkowym miejscem. To jedna z pierwszych
zdobytych przez nas wspólnie gór. Po raz pierwszy wybraliśmy się
tutaj w 2012 roku, niemal dokładnie cztery lata temu. Wtedy ledwo
wdrapaliśmy się na najwyższy szczyt Beskidu Śląskiego ze
Szczyrku i zdecydowaliśmy się wrócić na dół za pomocą kolejki
linowej. Tym razem podejście miało być prostsze, za to w nogach
mieliśmy już znacznie dłuższą trasę. Irena postawiła sobie za
punkt honoru „zrobić poprawkę” na Skrzyczne i tym razem zdobyć
je w przyzwoitym stylu.
Krótkie
zejście z Malinowskiej Skały (1152 m n.p.m.) zajmuje nam jakieś
dziesięć minut. Przed nami ostatnie dłuższe podejście tego dnia.
Pokonanie blisko dwóch kilometrów i ponad 100 metrów wysokości to
dla nas ponad pół godziny. Tym sposobem dostajemy się na Małe
Skrzyczne (1211 m n.p.m.), na którym znajduje się nieczynny latem
wyciąg narciarski. Do naszego celu zostało jeszcze nieco ponad 20
minut wędrówki, na trasie nie ma już jednak większych przeszkód.
Szlak jest tutaj bardzo szeroki i łagodnie pnie się pod górę.
|
Schodzimy z Malinowskiej Skały. |
|
Widoki w stronę Kotliny Żywieckiej. |
|
Przed nami podejście na Małe Skrzyczne. |
|
A to już wyciąg narciarski na Małym Skrzycznem. |
|
Droga na szczyt jest już bardzo wygodna. |
Na
Skrzycznem (1257 m n.p.m.) jesteśmy tuż przed południem. Na
szczycie są setki turystów, panuje tutaj ogromny tłok. W
trasie jesteśmy już od sześciu i pół godziny, dlatego decydujemy
się na dłuższy odpoczynek. Na szczęście zabraliśmy ze sobą
sporo prowiantu, dlatego nie jesteśmy zdani na czekanie w długiej
kolejce i posiłek w schronisku. Naprawdę chętnie skosztujemy
tutejszej kuchni, ale może następnym razem, kiedy będzie na
szczycie trochę luźniej. Wdrapujemy się również na znajdującą
się nieopodal wierzchołka platformę widokową. Przejrzystość
powietrza jest już bardzo dobra, dlatego możemy się cieszyć
bogatą panoramą. Ta sięga od Klimczoka i Magury, poprzez
południowe dzielnice Bielska-Białej, Beskid Mały, Kotlinę
Żywiecką, Babią Górę i Pilsko po Baranią Górę.
|
Nad szczytem góruje potężny przekaźnik RTV. |
|
Skrzyczne zdobyte po raz drugi! |
|
Przy schronisku tłumy. |
|
W tle panorama Beskidu Małego |
|
Daleko przed nami Jezioro Żywieckie. |
|
Z lewej Magura, z prawej Magurka Wilkowicka,
a z tyłu południowe dzielnice Bielska-Białej. |
|
Widok na Klimczok i Magurę. |
Około
pierwszej udajemy się w drogę powrotną. Wracamy zielonym szlakiem,
tą samą trasą którą zdobyliśmy szczyt. Widoki są tutaj
niesamowite. Z lewej na horyzoncie mamy szczyty Beskidu Żywieckiego,
a daleko z prawej – Beskidu Śląsku-Morawskiego. Wiemy, że przed
laty takie obserwacje były niemożliwe, a wszystkie wierzchołki w
stronę Baraniej Góry porastały gęste lasy. Te na zachodnich
stokach zostały jednak zniszczone przez potężne wichury, dzięki
czemu walory widokowe tego szlaku są nie do przecenienia. Lepsze
póki co pamiętamy tylko z Babiogórskiego Parku Narodowego.
Na
kolejną przerwę i krótki posiłek zatrzymujemy się na
Malinowskiej Skale. Tutaj kończy nam się zapas prowiantu i
decydujemy się wracać do samochodu krótszą trasą, z pominięciem
Baraniej Góry. Po drodze czeka nas jeszcze kwadrans stromego
podejścia na Zielony Kopiec (1154 m n.p.m.), a po kilku kolejnych
minutach docieramy na Gawlasi Groń (1077 m n.p.m.), gdzie opuszczamy
zielony szlak.
|
Wchodzimy po raz drugi na Malinowską Skałę... |
|
...i Zielony Kopiec. |
Skręcamy
w prawo, kierując się za żółtymi znakami. Te prowadzą na szeroką,
dobrze utrzymaną leśną drogą. Cały czas tracimy na wysokości,
przy stromych podejściach trasa jest wzmocniona betonowymi płytami.
Jest wygodnie, ale ostre kamyki, których na beskidzkich szlakach nie
brakuje, dosyć wbijają się w podeszwy. Trzeba przyznać, że w
naszych Sudetach jest jednak zdecydowanie bardziej miękko pod
stopami. Irena zawsze mówi, że tam czuje się, jakby wędrowała po
dywanie.
Szlak
wiedzie głównie lasem, ale od czasu do czasu z prawej strony
otwierają się ładne widoki w kierunku Baraniej Góry i Przysłopu.
Wzdłuż trasy rozmieszczone są także miejsca na odpoczynek i
tablice informacyjne. Niepostrzeżenie mijamy nieoznaczone w terenie
szczyty Cieńkowa Wyszniego (957 m n.p.m.) i Postrzedniego (716 m
n.p.m.). Po sześciu kilometrach spaceru na dobre wychodzimy z lasu.
Wokół nas znajdują się pastwiska, dzięki czemu możemy spojrzeć
w doliny: na prawo w stronę Wisły-Malinki i na lewo w stronę
Wisły-Czarne. Tam dostrzegamy również w oddali malowniczo położoną
nad Jeziorem Czerniańskim rezydencję prezydenta RP. Tuż przed
zejściem ze szlaku natrafiamy jeszcze na punkt widokowy, na którym
jest tabliczka z dokładnie opisaną panoramą okolicy. Obok znajduje
się restauracja, gdzie po raz pierwszy od schroniska na Skrzycznem
mamy możliwość uzupełnienia zapasów wody.
|
Irena testuje infrastrukturę turystyczną. |
|
Żółty szlak wygląda niczym górska autostrada. |
|
W dole Wisła-Malinka. |
|
Jezioro Czerniańskie, a nad nim rezydencja prezydenta RP. |
|
Malinowska Skała już daleko za nami. |
W
tym miejscu opuszczamy żółty szlak – musimy wrócić do
samochodu, który pozostawiliśmy niżej, przy parkingu naprzeciwko
remizy OSP. Skręcamy w pierwszą asfaltową drogę, jaką widzimy z
lewej strony. Prowadzi nią szlak spacerowy, którym schodzimy prawie
150 metrów w dół. W ten sposób wracamy na niebieski szlak, którym
musimy przejść jeszcze kilometr w stronę parkingu.
Przy
samochodzie jesteśmy tuż przed 17:30, po ponad dwunastu godzinach
wędrówki. W nogach mamy ponad 45 kilometrów i prawie dwa kilometry
podejść. Jesteśmy wykończeni, ale szczęśliwi. Prognoza pogody
na niedzielę nie jest zbyt optymistyczna, dlatego cieszymy się, że
w sobotę udało nam się pokonać taki kawał trasy.
Pokój
wynajmujemy u „Zuzanny” W Wiśle-Jaworniku, gdzie nocowaliśmy
już podczas naszej poprzedniej wizyty w Wiśle. To sprawdzone
miejsce, które z czystym sumieniem możemy każdemu polecić. Po
dobrze przespanej nocy budzimy się w mroczny poranek. Łudzimy się,
że może uda się jeszcze zaliczyć jakąś krótką trasę,
prognozy pogody są jednak bezlitosne. Po śniadaniu rzeczywiście
zaczyna padać deszcz, który stopniowo przeradza się w ulewę. Nie
zamierzamy jednak tracić czasu. Pakujemy się do samochodu i
spełniamy jedno z marzeń Ireny, ruszając w kierunku Muzeum
Zamkowego w Pszczynie. Tam zwiedzamy każdą wystawę, którą da się
obejrzeć, co zapewnia nam bardzo mile spędzoną niedzielę.
W
Beskid Śląski na pewno jeszcze wrócimy. W końcu czeka na nas cały
tutejszy odcinek Głównego Szlaku Beskidzkiego, z Ustornia do
Węgierskiej Górki. Mamy sprawdzoną kwaterę, nie jest też za
daleko. Myślimy więc, że Wielka Czantoria, Stożek i Barania Góra
nie będą na nas zbyt długo czekać.
Opis
trasy: Malinowska Skała – Skrzyczne – Malinowska Skała –
Zielony Kopiec – Wisła-Czarne
Odległość:
26,2 km
Czas
przejścia: 7 godzin
Punkty
GOT: 19
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz