|
Irena na Malinowskiej Skale, a w tle zielony szlak na Skrzyczne. |
Na
szczycie Baraniej Góry mieliśmy cały Beskid Śląski u stóp. Choć
powietrze nie było jeszcze całkiem przejrzyste, najbliższe szlaki
i szczyty było widać całkiem wyraźnie. Największe wrażenie
robiła ścieżka, która pnie się przez kolejne wierzchołki gór w
kierunku Skrzycznego i górującego nad nim potężnego przekaźnika
telewizyjnego. To zielony szlak, ponoć najpiękniejsza widokowo
trasa w Beskidzie Śląskim. Postanowiliśmy to sprawdzić i nie
zawiedliśmy się.
Z
Baranią Górą (1220 m n.p.m.) żegnamy się z żalem. Przy idealnej
pogodzie widać stąd Tatry, a nam poranne mgły ledwie pozwalają
dostrzec Wielką Czantorię i Pilsko. Jednak nic straconego –
szybko postanawiamy, że tutaj wrócimy i następnym razem
zdobędziemy szczyt Głównym Szlakiem Beskidzkim. Tymczasem na nasz
najbliższy cel wybieramy Malinowską Skałę, na którą prowadzi
piękna widokowa trasa oznaczona zielonymi znakami. Na pierwszym
fragmencie towarzyszą nam również czerwone znaki najdłuższego
szlaku w Beskidach.
|
Powoli żegnamy się z Baranią Górą. |
Na
początek czeka nas ponad sto metrów dosyć stromego zejścia.
Ścieżka jest dosyć szeroka i wygodna, jednak po prawej stronie
stok prowadzi bardzo stromo, kilkadziesiąt metrów w dół. W
przypadku potknięcia można się tutaj nieźle poobijać, tym
bardziej że nie ma się za bardzo na czym zatrzymać. To jednak
jedyne takie miejsce, na które trafiamy w ciągu całego dnia. Przy
schodzeniu z Baraniej spotykamy trójkę turystów, wspinającą się
w kierunku szczytu. My minęliśmy samotnego wędrowca półtorej
godziny wcześniej, ale dla nich jesteśmy pierwszymi osobami na
szlaku w ten sobotni poranek.
|
Na Malinowską Skałę daleko, to trzeci szczyt od prawej. |
|
Zbocza przy szlaku są dosyć strome. |
|
Irena schodzi kamienistą ścieżką, jeszcze w pełnym rynsztunku bojowym. |
Zejście
długim na niemal dwa kilometry odcinkiem zajmuje nam prawie
czterdzieści minut. O dziewiątej zaczynamy się już wspinać na
Magurkę Wiślańską (1140 m n.p.m.). Kilkadziesiąt metrów
podejścia trwa dwadzieścia minut i w tym czasie słońce daje o
sobie znać. Nieźle już przypieka, a temperatura wzrasta do jakichś
25 stopni. Na szczycie zmieniamy więc spodnie na krótkie, a polary
wędrują już głęboko do plecaków. Miejsce na zmianę garderoby
się znajduje, bo na szlaku jest wciąż pustawo, niemniej spotykamy
coraz więcej osób. Na Magurce żegnamy Główny Szlak Beskidzki,
który skręca w prawo w kierunku Magurki Radziechowskiej i
Węgierskiej Górki. Na pewno kiedyś przejdziemy ten odcinek, póki
co jednak idziemy dalej zielonym szlakiem.
|
Tutaj trochę się już wypłaszcza. |
|
Szlak przez chwilę prowadzi nas wśród zieleni. |
|
Zaczyna się podejście na Magurkę Wiślańską. |
|
Na Malinowską Skałę jeszcze daleko. |
|
Beskid Żywiecki wciąż zamglony. |
|
Z lewej Zielony Kopiec, dalej Malinowska Skała, Małe Skrzyczne i Skrzyczne. Widoki są niesamowite! |
|
W tle bardzo niewyraźne jeszcze Jezioro Żywieckie. |
Ten prowadzi nas krótkim
zejściem, a następnie znowu pod górę. Podejście łudząco
przypomina to sprzed chwili. Po drodze mijamy słabo zaznaczony w
terenie Gawlasi Groń (1077 m n.p.m.), z którego w lewo odbija żółty
szlak do Wisły-Czarne. Po kwadransie wspinaczki jesteśmy na
Zielonym Kopcu (1154 m n.p.m.), jednak idąc za zielonymi znakami
omijamy sam wierzchołek tej góry.
|
Magurka już za naszymi plecami. |
|
Wdrapujemy się na Zielony Kopiec. |
|
Już na Zielonym Kopcu - Malinowska Skała przed nami. |
|
Widoki do dolin są już bardzo wyraźne. |
Kolejne
wzniesienie przed nami to już Malinowska Skała (1152 m n.p.m.).
Okolice tego szczytu to największy w pobliżu węzeł szlaków.
Przed wierzchołkiem w prawo odbija żółty szlak do Lipowej, a w
lewo niebieski prowadzący w kierunku Przełęczy Malinowskiej. Za
szczytem szlak czerwony prowadzi w lewo w stronę Przełęczy
Salmopolskiej. Na sam szczyt docieramy około wpół do jedenastej,
po pięciu godzinach wędrówki i kwadransie podejścia na sam
wierzchołek.
|
Skrzyczne niczym magnes przyciąga nasz obiektyw. |
|
Widok na Kościelec. |
Chwilę
później jesteśmy 60 metrów dalej i docieramy to potężnej skały,
której swoją nazwę zawdzięcza sam szczyt. Wokół robi się już
tłoczno i musimy chwilę poczekać na dobre ujęcia. Tutaj też
decydujemy się na odpoczynek i nieopodal skały, na prawo od szlaku,
znajdujemy ławeczkę, na której pałaszujemy kolejną kanapkę. O
tej porze widoki z tego miejsca są już piękne. Z prawej widzimy
wszystkie szczyty, które już tego dnia zdobyliśmy, z lewej
Skrzyczne. Przed nami z mgły wyłaniają się wierzchołki Beskidu
Żywieckiego, Pilsko widać już bardzo wyraźnie. Wreszcie rozpoznać
można także Babią Górę, która nawet z dużej odległości
imponuje. Sielankę zakłócają jedynie śmieci, które ktoś
pozostawił nieopodal. To jednak wyjątek tego dnia – na szlakach w
tej części Beskidu Śląskiego jest bardzo czysto.
|
Irena oczywiście musiała zapozować na Malinowskiej Skale. |
Dochodzi
jedenasta i trzeba podjąć decyzję. Powrót tą samą trasą zajmie
nam jakieś cztery-pięć godzin, jednak pewna
rzecz nie daje nam spokoju. Z lewej widzimy Skrzyczne, które wydaje
się tuż, tuż, na wyciągnięcie ręki. Omawiamy wszystkie
możliwości powrotu do samochodu, oceniamy nasze siły i podejmujemy
decyzję. Ruszamy do ataku! Jesteśmy tuż przy najwyższym szczycie
Beskidu Śląskiego i zostało nam jeszcze sporo dnia. Skrzyczne musi
zostać zdobyte!
O
tym jak powiodły się nasze plany napiszemy w kolejnej części
relacji.
Opis
trasy: Barania Góra – Magurka Wiślańska – Zielony Kopiec –
Malinowska Skała
Odległość:
8,9 km
Czas
przejścia: 2 godziny 37 minut
Punkty
GOT: 9
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz