wtorek, 23 sierpnia 2016

Na Baranią Górę (1220 m n.p.m.)

Dokładnie za nami znajdują się Kaskady Rodła na Potoku Wątrobnym.
Beskid Śląski to najbliższe nam pasmo Beskidów. Nie tylko geograficznie – tutaj dokładnie przed czterema laty wybraliśmy się na jedną z naszych pierwszych górskich wycieczek, podczas której zdobyliśmy Skrzyczne. Postanowiliśmy odtworzyć to przeżycie, zatrzymując się nawet w tej samej kwaterze i nocując w tym samym pokoju. Tym razem pierwszym celem naszych wędrówek została Barania Góra, na stokach której znajdują się źródła Wisły.

Z kwatery wyruszamy jeszcze ciemną nocą , tuż przed godziną piątą. Przejazd z Wisły-Jawornika do Wisły-Czarne zajmuje nam pół godziny, przy czym jesteśmy trochę źli na nawigację. Prowadzi nas przez Przełęcz Kubalonka i pal już licho te parę kilometrów różnicy – dwustumetrowy zjazd po ciemku obok rezydencji prezydenta RP niestety do najprzyjemniejszych nie należy. Nie ma się nawet jak nacieszyć widokami, bo oświetlony jest tylko kawałek drogi przed nami. Irena jednak, próbując uszczknąć jeszcze trochę snu, się nie skarży. Ostatecznie docieramy na parking położony naprzeciwko miejscowej remizy OSP. Stamtąd wyruszamy niebieskim szlakiem w kierunku szczytu Baraniej Góry. Jest wpół do szóstej i akurat zaczyna się rozjaśniać.

Na parkingu jak widać bez tłoku.
Droga jest początkowo bardzo łatwa. Niebieskie znaki prowadzą nas przez 45 minut łagodnie pnącą się pod górę, asfaltową drogą. W tym czasie pokonujemy jakieś cztery kilometry. Z prawej cały czas towarzyszy nam Biała Wisełka. Raz po raz pojawiają się na niej mosty, którymi prowadzą drogi na położone wyżej osiedla. Innych turystów na szlaku jak na razie brak. Co prawda tuż przed przyjazdem widzimy na parkingu dwóch panów z dużymi koszami, ci okazują się jednak grzybiarzami, którzy szybko nikną w lesie. Poza tym jest pusto i cicho.

Od początku towarzyszy nam Biała Wisełka.
Jeden z pierwszych mijanych przez nas stopni wodnych.
Pierwszy odcinek szlaku do najtrudniejszych nie należy.
Jak widać pora jest jeszcze bardzo wczesna.
Znacznie ciekawiej robi się, kiedy docieramy do Wrót Kubisza. Jest to miejsce, gdzie łączą się potoki Głębczański i Wątrobny, tworząc Białą Wisełkę. Droga prowadzi dalej w lewo wzdłuż potoku Głębczańskiego, a my kierujemy się w prawo, podążając za niebieskimi znakami. W malowniczej dolinie idziemy tuż nad brzegiem potoku Wątrobnego i po chwili docieramy do Kaskad Rodła. To około 25 wodospadów, z których największy ma prawie pięć metrów wysokości. To najwyższy wodospad Beskidu Śląskiego, przy którym zatrzymujemy się na chwilę na małą sesję zdjęciową.
Dalej trasa wreszcie nabiera prawdziwie górskiego charakteru. Jest już dosyć stromo, a mostami z drewnianych pali przechodzimy to na jedną, to na drugą stronę potoku. W końcu nie ma już nawet takich przepraw i przez pierwszy ten odcinek królowej polskich rzek można przejść po kamieniach, a potem nawet przeskoczyć.

Jeden z pierwszych wodospadów. 
Szlak prowadzi teraz samym brzegiem potoku.
To już Kaskady Rodła.
Nie zabrakło czasu na małą sesję fotograficzną.
Ścieżka zaczyna już przypominać górski szlak.
Przechodzimy przez kilka takich motsków...
...a potem królową polskich rzek można przejść już tak.
Po półtorej godziny ostatecznie wychodzimy z doliny i po raz ostatni przechodzimy przez potok Wątrobny, który niknie na stoku z lewej strony, gdzie kilkaset metrów dalej znajdują się jego źródła. Wchodzimy w rezerwat imienia Karola Buzka. Szlak teraz wspina się już po stromych stokach i trzeba być już bardzo uważnym, bo przy potknięciu można poturlać się nawet kilkadziesiąt metrów w dół. Pojawiają się też pierwsze widoki – za nami widzimy zamglone jeszcze mocno pasmo Cieńkowa.
Do samego szczytu już blisko, ale szlak prowadzi ostrymi zakosami, przez co wejście zajmuje nam jeszcze trochę czasu. Na tym odcinku spotykamy pierwszego tego dnia wędrowca, który schodzi już ze szczytu. Przez ponad godzinę nie zobaczymy nikogo więcej. Mijają już ponad dwie godziny wędrówki, kiedy docieramy do ostatniego zakrętu w prawo, w pobliże tak zwanego Czerwonego Usypu. To pierwszy dziś punkt widokowy z prawdziwego zdarzenia, z którego można podziwiać panoramę od Malinowa, poprzez Malinowską Skałę i Zielony Kopiec aż po Skrzyczne. Nie zatrzymujemy się tu jednak, wiemy że już za chwilę czekają nas o wiele lepsze widoki.

Jesteśmy już na terenie rezerwatu.
Zbocza stają się już dosyć strome.
Przekraczamy ostatni z mijanych potoków.
Przed nami otwierają się pierwsze widoki.
Panorama jest coraz wyraźniejsza.
Szlak prowadzi pod górę mocnymi zakosami.
A to już widoki z Czerwonego Usypu.
Na szczyt Baraniej Góry (1220 m n.p.m.) docieramy około 7:40. Zostajemy tutaj na ponad pół godziny i w tym czasie jesteśmy kompletnie sami. Jest spokojnie i cicho, nie ma nawet mocniejszych powiewów wiatru. Na samym szczycie jest przepięknie, choć widoki z wieży obserwacyjnej są niestety jeszcze mocno zamglone. Widać jednak bardzo dobrze szczyty Beskidu Śląskiego z dominującym nad horyzontem Skrzycznem, a na horyzoncie majaczy już masywna sylwetka Pilska w Beskidzie Żywieckim.

Ostatnie metry przed szczytem...
...no dobrze, to już naprawdę ostatnie metry!
Tak wygląda wieża widokowa na Baraniej Górze. 
Widoki w stronę Skrzycznego.
Zamglona jeszcze panorama Beskidu Żywieckiego.
Zdobycie szczytu Baraniej Góry okazało się początkiem bardzo udanego dnia. Przecież była dopiero ósma rano! Naszym następnym celem była Malinowska Skała. Po zjedzeniu drugiego śniadania ruszyliśmy zielonym szlakiem w jej kierunku. O dalszej części naszej wędrówki po Beskidzie Śląskim napiszemy w kolejnej części relacji.


Opis trasy: Wisła Czarne – Barania Góra
Odległość: 10,2 km
Czas przejścia: 2 godziny 23 minuty
Punkty GOT: 12

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz