Mówiąc
szczerze, Gór Łużyckich aż do niedawna nie mieliśmy w planach.
Oczywiście, chcieliśmy się tam kiedyś wybrać, ale konkretnego
scenariusza wyjazdu nie było – przede wszystkim to od nas bardzo
daleko. No i nagle mamy wolne popołudnie i zaledwie
1,5 godziny jazdy pod ich najwyższy szczyt. I jak tu nie skorzystać
z okazji?
Drugi
dzień naszego „małego urlopu” rozpoczynamy od zdobycia Wysokiej
Kopy w Górach Izerskich. Nie spieszymy się, zamiast szybkiego
szturmu na wierzchołek robimy pętelkę po okolicy, ale i tak na
parking wracamy tuż przed południem. Mamy jeszcze przed sobą spory
kawałek dnia, jasne jest, że trzeba się gdzieś wspiąć. Pierwsze
myśli to powrót do Świeradowa Zdroju i spacer na Stóg Izerski
albo Sępią Górę.
Po
chwili jednak świta nam inny pomysł. Tak nieśmiało
przebąkiwaliśmy wcześniej o najwyższym szczycie Gór Łużyckich,
ale na szybko nie wymyśliliśmy tam całodziennej pętelki, a na
krótszą szkoda nam było długiego dojazdu. Ale skoro teraz musimy
dojechać tylko 80 kilometrów, a zostało nam akurat kilka godzin?
Tankujemy do pełna i ruszamy w najdalej na zachód wysunięte pasmo
Sudetów. Po drodze pogoda nas trochę straszy, kilka razy
przejeżdżamy przez ściany gęstego deszczu. U podnóża Lužu na
szczęście jest jednak sucho.
Początkowo
na szczyt zamierzamy wyruszyć z Horní Světlá. Dojeżdżamy tam
kilkanaście minut przed czternastą. Przygotowując się do
wycieczki nie znaleźliśmy informacji o jakimś sensownym parkingu w
tej miejscowości, ale na miejscu okazuje się, że mieszkańcy
urządzili płatne parkingi na swoich posesjach. Pogoda dalej jest
jednak mocno niepewna, grozi że lada chwila lunie deszcz. Chcemy w
razie czego mieć w miarę krótką trasę ucieczki do samochodu,
postanawiamy więc podjechać nieco dalej, aż na parking pod Chatą
Luž. Na wąskiej asfaltowej drodze do schroniska mijamy dziesiątki
turystów, którzy jednak zdecydowali się na dłuższy wariant
trasy.
Pod
Chatą Luž jesteśmy tuż przed drugą. Mimo bardzo dużego ruchu
jest tu naprawdę sporo miejsca na samochód, a naszą uwagę zwraca
kilka fajnych oldtimerów. Sam budynek robi bardzo schludne, wręcz
eleganckie wrażenie, co potwierdza Irena wysłana do niego po
razitko, czyli pieczątkę turystyczną.
|
Schronisko robi bardzo dobre wrażenie. |
|
Tą ścieżką ruszamy w kierunku szczytu. |
W
kierunku szczytu ruszamy stąd czerwonym szlakiem. Przez kilkaset
metrów podążamy leśną drogą, która wznosi się bardzo
delikatnie. Po drodze opuszczamy czerwony szlak, który nie prowadzi
na sam szczyt – tam dotrzemy ścieżką widokową. Ta przy starej
studni skręca w prawo, a następnie serpentynami wije się pod górę.
Jest trochę podejścia, bo w sumie trzeba pokonać prawie 150 metrów
różnicy wysokości. Nawet wolnym tempem osiągnięcie wierzchołka
nie jest szczególnie czasochłonne – my uporaliśmy się z tym w
niecałe 30 minut.
|
Początkowo trasa jest bardzo łagodna. |
|
Podejście rozpoczyna się po około 500 metrach. |
|
Po drodze już nieco widać. |
|
To już ostatnie metry - po lewej fundamenty dawnego schroniska. |
Szczyt
Lužu zachwyca. Jest tu całkiem dużo miejsca, a po kopulastym
wierzchołku kręci się sporo osób, przede wszystkim Niemcy –
jesteśmy w końcu na granicy czesko-niemieckiej. Przez ponad wiek
stała tu niewielka gospoda, a przez kilkadziesiąt lat wieża
widokowa, które jednak w 1946 roku kompletnie spłonęły. Teraz
pozostały po nich fundamenty, jest też kilka ławek, na których
można usiąść, a rozległa panorama jest szczegółowo rozpisana.
Na zachodzie widzimy Rudawy, a na południu mamy mnóstwo czeskich
szczytów należących do Gór i Pogórza Łużyckiego. Drzewa
niestety przesłaniają nam widoki w stronę innych pasm Sudetów, co
w pełni rekompensuje nam panorama na północy. Przed nami rozciąga
się pagórkowaty krajobraz Górnych Łużyc, z miasteczkami, wsiami
i zakładami przemysłowymi.
|
Na szczycie znajdują się ławki i punkt widokowy. |
|
Widoki na Górne Łużyce. |
|
Po czeskiej stronie dominują zalesione wierzchołki. |
|
Widok na podnóże Gór Łużyckich. |
|
Widok w kierunku Polski. |
|
Jeszcze nieco czeskich widoków. |
|
Jedna z widocznych ze szczytu elektrowni. Czy to Bogatynia? |
|
No i dowód, że się tutaj wdrapaliśmy :) |
Podoba
nam się tutaj, i to bardzo. Siadamy na jednej z ławek i wcinając
kanapki cieszymy się widokami. To bardzo rzadki przypadek, kiedy na
szczycie spędzamy więcej czasu, niż poświęciliśmy na jego
zdobycie – bo jesteśmy tu równo pół godziny. Obiecujemy sobie,
że na Luž wrócimy. Może nie za prędko, bo jest tutaj naprawdę
daleko, ale na pewno na dłużej. Podziwiane z najwyższego punktu
pasma Góry Łużyckie zdobywają miejsce w naszych sercach. Jeżeli
ktoś znajdzie się w okolicy, bardzo gorąco polecamy wejście na
Luž. Jego zdobycie to niewielki wysiłek, który naprawdę warto
podjąć.
Do samochodu wracamy po swoich śladach
w kilkanaście minut. Wciąż jest w miarę wcześnie, wskazówki
wskazują dopiero kwadrans po piętnastej. Decydujemy, że zboczymy
trochę z najkrótszej drogi na kwaterę i tego popołudnia
zdobędziemy jeszcze jeden szczyt czeskich Sudetów, całkiem łatwo
osiągalny, za to bardzo widokowy.
|
W drodze powrotnej jeszcze rzut okiem na dach schroniska. |
Opis trasy: Chata Luž –
Luž - Chata Luž
Odległość: 2,2 km
Czas
przejścia: 1 godzina 14 minut
Punkty GOT:
3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz