Góry
Orlickie odwiedziliśmy dotychczas raz, i to na krótko –
podjeżdżając do Zieleńca i szybko wchodząc na Orlicę. Coraz
bardziej odchodzimy od takiej formy turystyki, starając się
poświęcać na dane pasmo cały dzień i wkomponować będące na
naszym celowniku szczyty w porządną pętlę. Właśnie w ten sposób
zabraliśmy się za zdobycie najwyższego szczytu Gór Orlickich.
Tegoroczna
majówka okazała się dla nas pierwszą od długich lat, podczas
której nie pracowaliśmy. Wydawałoby się, że rzucimy się na taką
okazję z planem na każdą wolną minutę, tymczasem bardzo długo
nie zdecydowaliśmy się na wyjazd. Trochę z powodu takiej sobie
pogody, a trochę przez zobowiązania rodzinne, dopiero 2 maja
przesądziliśmy o wycieczce. Prawie do samego końca nie
wiedzieliśmy też, gdzie nas tym razem poniesie. W końcu wieczorem
sytuacja się wyklarowała – zdecydowaliśmy się na Sudety
Środkowe.
Z
domu wyjeżdżamy 3 maja tuż przed ósmą. Tuż po dziesiątej
jesteśmy już pod kwaterą. Nocować będziemy w dawnym budynku
Wojsk Ochrony Pogranicza w Zieleńcu. Nasz pokój jest jeszcze
zajęty, dlatego od razu ruszamy na trasę, bagaże zostawiając w
samochodzie. Na początek czeka nas najmniej przyjemny, za to bardzo
krótki fragment wędrówki – musimy przejść około 200 metrów
poboczem Autostrady Sudeckiej. W ten sposób żwawym krokiem
docieramy do rozdroża pod Hutniczą Kopą. Stąd niebieski szlak ma
nas zaprowadzić pod czeskie schronisko – Masarykovą Chatę. Pod
górę podchodzimy niezbyt stromą leśną drogą, po pół godzinie
przekraczając granicę czeską i docierając do asfaltowej szosy. W
tym momencie nie za bardzo wiemy co dalej, nie widzimy oznaczeń.
Masarykova Chata powinna się znajdować na prawo od nas, dlatego
ruszamy w tym kierunku. I rzeczywiście, po trzech kwadransach od
rozpoczęcia spaceru docieramy pod duży budynek, przed którym
znajduje się popiersie pierwszego prezydenta Czechosłowacji. Spod
schroniska widzimy Małą Desztnę i wystający zza niej najwyższy
szczyt Gór Orlickich. Na miejscu podbijamy książeczki GOT i szybko
ruszamy dalej.
 |
Nasza majówkowa kwatera - Leśne Apartamenty. |
 |
Obowiązkowe zdjęcie parkingu. |
 |
Najmniej fajny, za to krótki kawałek trasy. |
 |
Początek podejścia do Masarykovej Chaty. |
 |
A tak ta droga nazywała się przed 1945 rokiem. |
 |
Nieco bardziej urokliwa część podejścia. |
 |
Ostatnie metry przed schroniskiem. |
 |
Pierwszy raz oko w oko z Małą Desztną. |
 |
Jest i Masarykova Chata. |
Teraz
podążamy za czerwonymi znakami, które mają nas zaprowadzić
niemal na sam szczyt. Po chwili orientujemy się, że czeka nas
prawie godzina spaceru asfaltem, bo szlak na tym odcinku poprowadzony
został utwardzoną drogą. Sam początek jest kręty i całkiem
stromy, później podchodzimy już bardzo łagodnie, niemal płasko.
Obchodzimy szczyt Małej Desztnej, a Irena zwraca uwagę na to, że
otaczająca nas roślinność bardzo przypomina kosodrzewinę. Przed
samym celem z ulgą wchodzimy na zielony szlak, który prowadzi nas
leśną ścieżką. Ta część spaceru trwa jednak tylko pięć
minut i znajdujemy się na polance z tabliczką oznaczającą
wierzchołek. W ten sposób zdobywamy nasz siedemnasty szczyt do
Korony Sudetów. Wędrówka spod kwatery zajęła nieco ponad 100
minut. Chwilę tu odpoczywamy, wcinamy kanapki i po swoich śladach
wracamy do Masarykovej Chaty.
 |
Z tyłu nieśmiało wychyla się Wielka Desztna. |
 |
Jedna z nielicznych okazji, żeby zajrzeć w głąb Czech. |
 |
Przed nami godzina spaceru asfaltem. |
 |
Irena w trybie botanik :) |
 |
Z rzadka zaglądamy w Góry Bystrzyckie. |
 |
Taka fajna ścieżka, szkoda że idziemy nią tylko chwilę. |
 |
No to mamy najwyższy szczyt Gór Orlickich :) |
 |
Wiata turystyczna nieopodal szczytu. |
 |
A to się dzieje, kiedy Irena przydyba motyla. |
 |
Masarykova Chata z daleka... |
 |
...i z bliska, jest też popiersie prezydenta. |
Węzeł
szlaków przy schronisku znowu sprawia nam pewne problemy. Zamierzamy
czerwonym szlakiem dojść na Orlicę, niestety mamy kłopot z
odnalezieniem oznaczeń. Najpewniejszym typem wydaje nam się leśna
droga wzdłuż granicy polsko-czeskiej. Wybór okazuje się trafny,
bo po chwili dostrzegamy na niej czerwone znaki. Ten szlak przez
kolejne dwie godziny prowadzi nas grzbietem najwyższej części Gór
Orlickich. Kilka razy podchodzimy pod mało wybitne szczyty.
Podejścia są bardzo łagodne, co chwilę spotykamy tutaj
rowerzystów, a pod samym schroniskiem nawet turystów na koniach.
Trasa cały czas prowadzi lasem, widoków nie ma niemal żadnych.
Mijamy za to kilka górskich polan położonych na terenie rezerwatu
Bukacka – z tablic informacyjnych wyczytujemy, że wstęp na nie
grozi mandatem w wysokości 1000 koron. Dopiero przed samą Orlicą
zaglądamy na chwilę w głąb Czech. W pewnym momencie dajemy się
skusić na poszukanie źródeł rzeki Beli i schodzimy ze szlaku na
prawo. Na miejscu jednak widzimy tylko kamień i kubek, wody brak. Na
tym odcinku Irena dostrzega też tabliczkę ostrzegającą przed
żmijami i przez jakiś czas jest niezadowolona, że tak ważną
informację przed nią dotychczas utajono. Tłumaczenia, że na żmije
możemy się natknąć podczas każdej z naszych wędrówek,
zasadniczo nie pomagają.
 |
Taka droga prowadzi nas aż na Orlicę. |
 |
A ot sławetne mandatogenne łąki. |
 |
Czosnku niedźwiedziego też nie brakuje. |
 |
Jeszcze kawałek podejścia... |
 |
I znowu udaje się zerknąć w głąb Czech. |
 |
Suche źródło rzeki Beli. |
Po
czteroipółgodzinnym spacerze jesteśmy tuż pod szczytem Orlicy.
Przy szlaku znajdują się tutaj ławki i bardzo solidna wiata
turystyczna. Przypominamy sobie nasze pierwsze wejście na ten
szczyt, w sierpniu 2015 roku. Wtedy na chwilę przycupnęliśmy przy
pomniku na samym wierzchołku, nie wiedząc, że przejście
dodatkowych 50 metrów pozwoliłoby nam na dużo wygodniejszy
odpoczynek. Tym razem nabieramy sił po czeskiej stronie, a na samej
Orlicy na dłużej się nie zatrzymujemy. Zejście z najwyższego
polskiego szczytu Gór Orlickich na zielony szlak zajmuje nam kilka
minut.
 |
Kolejna porządna wiata. Mają rozmach nasi sąsiedzi! |
 |
Krótki łącznik na szczyt. |
 |
Dowód na to, że Irena dotarła na Orlicę. |
Zielone
znaki prowadzą nas wygodną leśną drogą. Nie wydaje nam się
stroma, choć dosyć szybko tracimy na wysokości. Kwadrans przed
szesnastą docieramy do Zieleńca. Przejście przez miejscowość to
mimo chmurnej pogody najbardziej widokowa część naszej wędrówki.
Ze szlaku widzimy szczyty Gór Orlickich, Bystrzyckich, Stołowych
oraz Masywu Śnieżnika. Sama miejscowości robi na nas pozytywne
wrażenie, poza sezonem jest tutaj cicho i spokojnie. Sielankę
zaburzają tylko ślady będących teraz w toku prac budowlanych. Na
chwilę zatrzymujemy się przy Schronisku PTTK „Orlica”, gdzie
podbijamy pieczątki. Kawałek za schroniskiem zielony szlak skręca
w lewo, a my idziemy prosto za czerwonymi znakami Głównego Szlaku
Sudeckiego. Po sześciu godzinach z hakiem wracamy pod kwaterę.
 |
Skromne początki zielonego szlaku. |
 |
Tutaj już idzie się znacznie wygodniej. |
 |
Całkiem sympatyczne te panoramy Zieleńca. |
 |
Gdyby nie wszechobecne prace budowlane, byłoby idealnie. |
 |
Z uwagi na rozłożenie kolorów nazwa miejscowości w pełni zasłużona ;) |
 |
Kościół p. w. św. Anny w Zieleńcu. |
 |
Schronisko "Orlica" to nasz ostatni przystanek tego dnia. |
Pierwszy
dzień naszej majówki kończymy z mieszanymi uczuciami. Z jednej
strony przeszliśmy dokładnie taką trasę, jaką planowaliśmy i
mimo że ciemne chmury momentami nas straszyły, udało nam się nie
zmoknąć. Poza tym na trasie mimo dnia wolnego nie było tłumów,
wędrowaliśmy w spokoju, tak jak lubimy. Z drugiej mieliśmy
nadzieję, że najwyższe partie Gór Orlickich będą nieco bardziej
interesujące i chociaż ciut bardziej widokowe. Może zmieni się to
po planowanej budowie wież widokowych na Wielkiej Desztnej i Orlicy?
Na pewno będzie to doskonała okazja, żeby za kilka lat ponownie
odwiedzić te okolice. Tymczasem zabieramy się za realizację
drugiego celu na ten dzień, czyli porządnego wyspania się. W końcu
na kolejne dni też mamy sporo wędrówkowych planów :)
Opis
trasy: Rozdroże pod
Hutniczą Kopą – Masarykowa Chata – Wielka Desztna –
Masarykova Chata – Orlica – Zieleniec – Rozdroże pod Hutniczą
Kopą
Odległość:
20,7 km
Czas
przejścia: 6 godzin 12
minut
Punkty
GOT: 24
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz