czwartek, 17 maja 2018

Na Wielką Desztnę (1115 m n. p. m.)

Góry Orlickie odwiedziliśmy dotychczas raz, i to na krótko – podjeżdżając do Zieleńca i szybko wchodząc na Orlicę. Coraz bardziej odchodzimy od takiej formy turystyki, starając się poświęcać na dane pasmo cały dzień i wkomponować będące na naszym celowniku szczyty w porządną pętlę. Właśnie w ten sposób zabraliśmy się za zdobycie najwyższego szczytu Gór Orlickich.
Tegoroczna majówka okazała się dla nas pierwszą od długich lat, podczas której nie pracowaliśmy. Wydawałoby się, że rzucimy się na taką okazję z planem na każdą wolną minutę, tymczasem bardzo długo nie zdecydowaliśmy się na wyjazd. Trochę z powodu takiej sobie pogody, a trochę przez zobowiązania rodzinne, dopiero 2 maja przesądziliśmy o wycieczce. Prawie do samego końca nie wiedzieliśmy też, gdzie nas tym razem poniesie. W końcu wieczorem sytuacja się wyklarowała – zdecydowaliśmy się na Sudety Środkowe.
Z domu wyjeżdżamy 3 maja tuż przed ósmą. Tuż po dziesiątej jesteśmy już pod kwaterą. Nocować będziemy w dawnym budynku Wojsk Ochrony Pogranicza w Zieleńcu. Nasz pokój jest jeszcze zajęty, dlatego od razu ruszamy na trasę, bagaże zostawiając w samochodzie. Na początek czeka nas najmniej przyjemny, za to bardzo krótki fragment wędrówki – musimy przejść około 200 metrów poboczem Autostrady Sudeckiej. W ten sposób żwawym krokiem docieramy do rozdroża pod Hutniczą Kopą. Stąd niebieski szlak ma nas zaprowadzić pod czeskie schronisko – Masarykovą Chatę. Pod górę podchodzimy niezbyt stromą leśną drogą, po pół godzinie przekraczając granicę czeską i docierając do asfaltowej szosy. W tym momencie nie za bardzo wiemy co dalej, nie widzimy oznaczeń. Masarykova Chata powinna się znajdować na prawo od nas, dlatego ruszamy w tym kierunku. I rzeczywiście, po trzech kwadransach od rozpoczęcia spaceru docieramy pod duży budynek, przed którym znajduje się popiersie pierwszego prezydenta Czechosłowacji. Spod schroniska widzimy Małą Desztnę i wystający zza niej najwyższy szczyt Gór Orlickich. Na miejscu podbijamy książeczki GOT i szybko ruszamy dalej.

Nasza majówkowa kwatera - Leśne Apartamenty.
Obowiązkowe zdjęcie parkingu.
Najmniej fajny, za to krótki kawałek trasy.
Początek podejścia do Masarykovej Chaty.
A tak ta droga nazywała się przed 1945 rokiem.
Nieco bardziej urokliwa część podejścia.
Ostatnie metry przed schroniskiem.
Pierwszy raz oko w oko z Małą Desztną.
Jest i Masarykova Chata.
Teraz podążamy za czerwonymi znakami, które mają nas zaprowadzić niemal na sam szczyt. Po chwili orientujemy się, że czeka nas prawie godzina spaceru asfaltem, bo szlak na tym odcinku poprowadzony został utwardzoną drogą. Sam początek jest kręty i całkiem stromy, później podchodzimy już bardzo łagodnie, niemal płasko. Obchodzimy szczyt Małej Desztnej, a Irena zwraca uwagę na to, że otaczająca nas roślinność bardzo przypomina kosodrzewinę. Przed samym celem z ulgą wchodzimy na zielony szlak, który prowadzi nas leśną ścieżką. Ta część spaceru trwa jednak tylko pięć minut i znajdujemy się na polance z tabliczką oznaczającą wierzchołek. W ten sposób zdobywamy nasz siedemnasty szczyt do Korony Sudetów. Wędrówka spod kwatery zajęła nieco ponad 100 minut. Chwilę tu odpoczywamy, wcinamy kanapki i po swoich śladach wracamy do Masarykovej Chaty.

Z tyłu nieśmiało wychyla się Wielka Desztna.
Jedna z nielicznych okazji, żeby zajrzeć w głąb Czech.
Przed nami godzina spaceru asfaltem.
Irena w trybie botanik :)
Z rzadka zaglądamy w Góry Bystrzyckie.
Taka fajna ścieżka, szkoda że idziemy nią tylko chwilę.
No to mamy najwyższy szczyt Gór Orlickich :)
Wiata turystyczna nieopodal szczytu.
A to się dzieje, kiedy Irena przydyba motyla.
Masarykova Chata z daleka...
...i z bliska, jest też popiersie prezydenta.
Węzeł szlaków przy schronisku znowu sprawia nam pewne problemy. Zamierzamy czerwonym szlakiem dojść na Orlicę, niestety mamy kłopot z odnalezieniem oznaczeń. Najpewniejszym typem wydaje nam się leśna droga wzdłuż granicy polsko-czeskiej. Wybór okazuje się trafny, bo po chwili dostrzegamy na niej czerwone znaki. Ten szlak przez kolejne dwie godziny prowadzi nas grzbietem najwyższej części Gór Orlickich. Kilka razy podchodzimy pod mało wybitne szczyty. Podejścia są bardzo łagodne, co chwilę spotykamy tutaj rowerzystów, a pod samym schroniskiem nawet turystów na koniach. Trasa cały czas prowadzi lasem, widoków nie ma niemal żadnych. Mijamy za to kilka górskich polan położonych na terenie rezerwatu Bukacka – z tablic informacyjnych wyczytujemy, że wstęp na nie grozi mandatem w wysokości 1000 koron. Dopiero przed samą Orlicą zaglądamy na chwilę w głąb Czech. W pewnym momencie dajemy się skusić na poszukanie źródeł rzeki Beli i schodzimy ze szlaku na prawo. Na miejscu jednak widzimy tylko kamień i kubek, wody brak. Na tym odcinku Irena dostrzega też tabliczkę ostrzegającą przed żmijami i przez jakiś czas jest niezadowolona, że tak ważną informację przed nią dotychczas utajono. Tłumaczenia, że na żmije możemy się natknąć podczas każdej z naszych wędrówek, zasadniczo nie pomagają.

Taka droga prowadzi nas aż na Orlicę.
A ot sławetne mandatogenne łąki.
Czosnku niedźwiedziego też nie brakuje.
Jeszcze kawałek podejścia...
I znowu udaje się zerknąć w głąb Czech.
Suche źródło rzeki Beli.
Po czteroipółgodzinnym spacerze jesteśmy tuż pod szczytem Orlicy. Przy szlaku znajdują się tutaj ławki i bardzo solidna wiata turystyczna. Przypominamy sobie nasze pierwsze wejście na ten szczyt, w sierpniu 2015 roku. Wtedy na chwilę przycupnęliśmy przy pomniku na samym wierzchołku, nie wiedząc, że przejście dodatkowych 50 metrów pozwoliłoby nam na dużo wygodniejszy odpoczynek. Tym razem nabieramy sił po czeskiej stronie, a na samej Orlicy na dłużej się nie zatrzymujemy. Zejście z najwyższego polskiego szczytu Gór Orlickich na zielony szlak zajmuje nam kilka minut.

Kolejna porządna wiata. Mają rozmach nasi sąsiedzi!
Krótki łącznik na szczyt.
Dowód na to, że Irena dotarła na Orlicę.
Zielone znaki prowadzą nas wygodną leśną drogą. Nie wydaje nam się stroma, choć dosyć szybko tracimy na wysokości. Kwadrans przed szesnastą docieramy do Zieleńca. Przejście przez miejscowość to mimo chmurnej pogody najbardziej widokowa część naszej wędrówki. Ze szlaku widzimy szczyty Gór Orlickich, Bystrzyckich, Stołowych oraz Masywu Śnieżnika. Sama miejscowości robi na nas pozytywne wrażenie, poza sezonem jest tutaj cicho i spokojnie. Sielankę zaburzają tylko ślady będących teraz w toku prac budowlanych. Na chwilę zatrzymujemy się przy Schronisku PTTK „Orlica”, gdzie podbijamy pieczątki. Kawałek za schroniskiem zielony szlak skręca w lewo, a my idziemy prosto za czerwonymi znakami Głównego Szlaku Sudeckiego. Po sześciu godzinach z hakiem wracamy pod kwaterę.

Skromne początki zielonego szlaku.
Tutaj już idzie się znacznie wygodniej.
Całkiem sympatyczne te panoramy Zieleńca.
Gdyby nie wszechobecne prace budowlane, byłoby idealnie.
Z uwagi na rozłożenie kolorów nazwa miejscowości w pełni zasłużona ;)
Kościół p. w. św. Anny w Zieleńcu.
Schronisko "Orlica" to nasz ostatni przystanek tego dnia.
Pierwszy dzień naszej majówki kończymy z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony przeszliśmy dokładnie taką trasę, jaką planowaliśmy i mimo że ciemne chmury momentami nas straszyły, udało nam się nie zmoknąć. Poza tym na trasie mimo dnia wolnego nie było tłumów, wędrowaliśmy w spokoju, tak jak lubimy. Z drugiej mieliśmy nadzieję, że najwyższe partie Gór Orlickich będą nieco bardziej interesujące i chociaż ciut bardziej widokowe. Może zmieni się to po planowanej budowie wież widokowych na Wielkiej Desztnej i Orlicy? Na pewno będzie to doskonała okazja, żeby za kilka lat ponownie odwiedzić te okolice. Tymczasem zabieramy się za realizację drugiego celu na ten dzień, czyli porządnego wyspania się. W końcu na kolejne dni też mamy sporo wędrówkowych planów :)

Opis trasy: Rozdroże pod Hutniczą Kopą – Masarykowa Chata – Wielka Desztna – Masarykova Chata – Orlica – Zieleniec – Rozdroże pod Hutniczą Kopą
Odległość: 20,7 km
Czas przejścia: 6 godzin 12 minut
Punkty GOT: 24

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz