Druga część naszej sobotniej wędrówki pod niemal każdym
względem różniła się od pierwszej. Mocno oblegane szlaki, istne
górskie „autostrady”, zamieniliśmy na niemal puste trasy. Z
kolei mozolna wspinaczka ustąpiła miejsca długim zejściom ze
szczytów, przeplatanymi krótkimi podejściami na coraz niższe
wierzchołki gór.
Szczyt Klimczoka opuściliśmy około 13:20, kierując się za
żółtymi znakami w stronę schroniska na Błatniej. Już po kilku
minutach trasa diametralnie zmieniła swój charakter. Wokół nas
zapanowała niemal zupełna cisza, przerywana jedynie śpiewem
ptaków. Gwarne rzesze turystów zostały na najbliższą godzinę
zastąpione pojedynczymi wędrowcami. Przed nami były jeszcze
szczyty dwóch tysięczników. Trzy Kopce (1080 m n.p.m.) i Stołów
(1041 m n.p.m.) są znacznie mniej popularne od Szyndzielni czy
Klimczoka, próżno w ich pobliżu szukać schronisk, a całą
infrastrukturą na wierzchołkach są tabliczki z nazwami szczytów.
Widoki rozpościerają się stąd przede wszystkim na południe. Nad
całą panoramą dominuje Skrzyczne, ale można również zajrzeć w
górskie doliny w kierunku Szczyrku oraz Brenny. Z Trzech Kopców
udaje nam się nawet dojrzeć skocznię narciarską w Szczyrku. Z
prawej raz po raz na próżno wypatrujemy widoku zbiornika wodnego
oraz zapory na Wapienicy.
Na Halę na Błatniej (917 m n.p.m.) docieramy po nieco ponad
godzinie marszu. Stąd panorama Beskidu Śląskiego jest już bardzo
rozległa, a na horyzoncie widać chociażby Równicę oraz Wielką
Czantorię. Tutaj też na jakiś czas doświadczamy znowu oznak
cywilizacji. Na szczycie spotykamy relaksującą się rodzinę, z
dołu dochodzi gwar oraz muzyka. To oznaka, że schronisko na
Błatniej jest już tuż tuż. Wokół budynku rzeczywiście widzimy
już całe dziesiątki osób. Zatrzymujemy się tutaj na krótki
odpoczynek i posiłek, po czym ruszamy w dalszą drogę.
Zamieniamy znaki żółte na niebieskie, prowadzące nas w kierunku
Wapienicy. Kilka minut po piętnastej docieramy na szczyt Przykrej
(824 m n.p.m.). Tutaj szlaki żółty i niebieski ostatecznie
rozdzielają się – pierwszy prowadzi w stronę Jaworza, drugi do
Wapienicy. Atmosfera znowu zasadniczo się zmienia – powraca cisza,
a w ciągu najbliższej godziny spotykamy tylko jednego, samotnego
wędrowca. Mijamy kolejne, bardzo słabo zaznaczone szczyty. To
Wysokie (756 m n.p.m.), Kopany (690 m n.p.m.) i Palenica (688 m
n.p.m.). Gdyby nie oznaczające ich położenie tabliczki, ciężko
byłoby zauważyć, że mamy do czynienia z wierzchołkami.
Za Palenicą szlak prowadzi bardzo stromo w dół. W kwadrans
schodzimy około dwieście metrów niżej. Docieramy w pobliże
zapory na Wapienicy, niestety niewiele widać między drzewami. Do
zbiornika i zapory nie ma dostępu, są one odgrodzone od szlaku. Nie
mamy specjalnie czasu na szukanie alternatywnego dojścia, według
rozkładu jazdy o 16:40 mamy autobus do centrum. Śpieszymy na pętlę,
ale na miejscu okazuje się, że z powodu remontu drogi przystanek
nie funkcjonuje. Czeka nas więc jeszcze prawie dwukilometrowy
spacer, niemal do centrum Wapienicy. Na szczęście udaje nam się
zdążyć na autobus, więc oszczędzamy sobie godziny czekania na
kolejny i wracamy do centrum Bielska-Białej.
W ten sposób kończymy sobotni dzień na szlakach Beskidu Śląskiego.
W nieco ponad sześć godzin wędrówki pokonujemy pieszo niemal 26
kilometrów. W ten sposób poznajemy najbliższe górskie okolice
miasta, wraz z najbardziej obleganymi miejscami w okolicy. Na pewno
wrócimy jeszcze w to pasmo, snujemy już plany na kolejną wizytę w
Beskidzie Śląskim. Tymczasem na niedzielę zaplanowaliśmy
wycieczkę na drugą stronę doliny Białej, w Beskid Mały.
Wrażeniami z kolejnego dnia podzielimy się w naszej następnej
relacji.
Opis trasy: Klimczok – Schronisko PTTK Błatnia – Zapora w
dolinie Wapienicy - Wapienica
Odległość: 15,2 km
Czas przejścia: 3 godziny 18 minut
Punkty GOT: 16
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz