|
Na szczycie "Królowej Beskidów". |
Królowa
Beskidów miała być dla nas sprawdzianem kondycji, cierpliwości i
pokory, a jej zdobycie ukoronowaniem intensywnie spędzonego
pierwszego półrocza. Wyprawa kosztowała nas wiele godzin snu i
oznaczała długą, męczącą podróż samochodem. Pod każdym
względem było absolutnie warto!
Jest
niesamowicie wcześnie i jeszcze całkiem ciemno, a my słyszymy
znajomy dźwięk budzika. Na zegarku jest godzina 1:45, o tej porze
czasami zdarza nam się dopiero zasypiać. Tym razem wstajemy. Po 45
minutach jesteśmy w samochodzie i jedziemy autostradą w stronę
Katowic. Przy wyjeździe z części płatnej czeka nas przykra
niespodzianka, w korku stoimy całe pół godziny. Takiego obrotu
sprawy o czwartej rano się nie spodziewaliśmy. Potem czekają nas
jeszcze dwie godziny jazdy autostradą i drogami wojewódzkimi.
Na
Przełęczy Krowiarki jesteśmy kwadrans po szóstej. Irena, która
zasnęła tuż za pierwszymi bramkami na autostradzie, budzi się ze
snu. Ogromny parking jest prawie pusty, razem z naszym znajdują się
tutaj tylko dwa samochody. Jemy śniadanie i ruszamy w kierunku
Głównego Szlaku Beskidzkiego. Kiedy wreszcie podążamy za
czerwonymi znakami, jest już kwadrans przed siódmą.
Przez
czterdzieści pięć minut wspinamy się szeroką, dobrze utrzymaną
ścieżką. Jest stromo i szybko zyskujemy wysokość. Jakiś ruch na
szlaku jest – mijamy samotnego wędrowca i grupę trzech pań, a z
naprzeciwka schodzi już trzyosobowa rodzina. Cały czas idziemy
lasem i martwimy się o warunki. Prognozy pogody były idealne, ale
Babia Góra nie bez powodu nazywana jest Królową Niepogody.
Spomiędzy liści widać w górze ciemne chmury, słychać też
bardzo silny wiatr. Boimy się, że za chwilę nieźle nami
potarmosi.
|
Kwadrans po szóstej na parkingu były takie tłumy. |
|
Na początku na szlaku czujemy się jak na autostradzie. |
|
Z prawej pierwsze widoki w stronę szczytu Policy. |
|
Jest nieco bardziej stromo... |
|
...i nieco mniej wygodnie. |
|
Za naszymi plecami wschodzi słońce. |
|
Przed samym szczytem GSB robi się mocno gruntowy, czujemy się jak w Sudetach. |
O
wpół do ósmej wychodzimy z lasu i okazuje się, że dotarliśmy na
Sokolicę (1367 m n.p.m.). Już teraz widoki są niesamowite. W dole
widzimy Zawoję, a przed nami po raz pierwszy w całej okazałości
cel naszej wędrówki – szczyt Babiej Góry. Wydaje się na
wyciągnięcie ręki, tymczasem musimy się wspiąć jeszcze ponad
350 metrów w górę. Jednak wiatr ustaje, a niebo się rozpogadza.
Jest przepięknie, okazuje się, że wszystkie zmartwienia były
niepotrzebne. Wśród kosodrzewiny ruszamy dalej.
|
To już widoki z Sokolicy. |
|
Nasz cel jeszcze daleko przed nami... robi wrażenie! |
|
Na szczycie Sokolicy znajduje się platforma widokowa. |
|
Dalej idziemy już wśród kosodrzewiny. |
Pięć
minut po ósmej jesteśmy na Kępie (1521 m n.p.m.). Zerkamy za
siebie i widzimy jak niewielka i odległa wydaje się platforma
widokowa na Sokolicy. Z poprzedniego szczytu wydawało się, że
szlak będzie wiódł wąską i niebezpieczną granią. Tymczasem
grzbiet Babiej Góry jest naprawdę szeroki, ani na chwilę nie
zbliżamy się do niebezpiecznych krawędzi.
Kwadrans
przed dziewiątą jesteśmy już na Gówniaku (1617 m n.p.m.) Tuż
przed tym drugim pod względem wysokości szczytem Beskidu
Żywieckiego kosodrzewina się kończy i zaczynają się hale. Przed
utworzeniem Babiogórskiego Parku Narodowego wypasano tutaj ogromne
stada owiec. Od odchodów tych zwierząt wzięła się mało
apetyczna nazwa wierzchołka. Sam szczyt Gówniaka to już kilka
metrów skał.
|
A tak szczyt Sokolicy wygląda z Kępy. |
|
Irena w bliskim kontakcie z przyrodą. |
|
Do celu pozostała wciąż godzina marszu, |
|
Kosodrzewiny coraz mniej i zaczynają się hale. |
|
Tak, stamtąd idziemy. |
|
Skalisty szczyt Gówniaka tuż przed nami. |
|
Trafiło nam się nawet trochę wspinaczki. |
|
Piękne widoki na słowacką stronę. |
|
Naprawdę sporo drogi już za nami. |
|
Ostatnie metry przed szczytem Diablaka. |
Cel
naszej wędrówki wydaje się już bardzo bliski, jednak zbliżamy
się do niego bardzo powoli. Na Diablak (1725 m n.p.m.), najwyższy
szczyt Babiej Góry, docieramy tuż po dziewiątej. Jest po prostu
niesamowicie! Takich widoków nie doświadczyliśmy jeszcze nigdy w
życiu. Panorama jest cudowna, widać dziesiątki bliższych i
dalszych szczytów górskich, z których tylko nieliczne potrafimy
rozpoznać i zidentyfikować. Najbliżej jest Mała Babia Góra,
dalej widzimy również Pilsko. Na południowym wschodzie jest
potężny łańcuch górski – czy to już czasem nie Tatry? Dobrze
rozpoznajemy za to Kotlinę Żywiecką z Jeziorem Żywieckim, na
horyzoncie widać szczyty Baraniej Góry, Skrzycznego, Klimczoka i
Czupla, a pomiędzy tymi dwoma ostatnimi południowe dzielnice
Bielska-Białej. Nie możemy oderwać wzroku od widnokręgu. To
prawdziwe ukoronowanie pół roku górskich wędrówek. W ten sposób
osiągamy nasz nowy rekord wysokości, wiele lat wcześniej byliśmy,
niestety jeszcze każde z nas osobno, na Śnieżce. To również nasz
trzynasty szczyt z Korony Gór Polski. Pozostało nam do zdobycia
jeszcze piętnaście, ale wyższe od Diablaka są tylko Rysy.
Dodatkowo
na szczycie jesteśmy zupełnie sami. Spędzamy tutaj pół godziny,
a w tym czasie nie dociera na wierzchołek absolutnie nikt. Nieopodal
jest tablica poświęcona Janowi Pawłowi II, widzimy również murek
dający osłonę przed wiatrem. Pod nim siadamy i jemy drugie
śniadanie.
|
Koniec Perci Akademików... może następnym razem? |
|
Tak wygląda szczyt Babiej Góry. |
|
Tędy schodzi się na stronę słowacką. |
|
W dole Zawoja. |
|
I nieco lepszy widok za Zawoję. |
|
W tle jezioro Orawskie. |
|
I niestety powolutku trzeba schodzić... . |
O
wpół do dziesiątej ruszamy w dalszą drogę. Kolejnym celem jest
Mała Babia Góra. O drodze na nią napiszemy w drugiej części
naszej relacji.
Opis
trasy: Przełęcz Krowiarki – Sokolica – Babia Góra
Odległość:
6 km
Czas
przejścia: 2 godziny 15 minut
Punkty
GOT: 14
Piękne są nasze góry i można by tak iść i iść, i iść - bez końca. Widoki nieziemskie !!! Też chciałabym, ale pewnie czeka mnie samotny urlop. Pozdrawiam :))
OdpowiedzUsuńTak, widoki były niesamowite, ale co ciekawe - o wiele lepsze kawałek dalej, na Małej Babiej Górze. A iść można by rzeczywiście długo, nam się tak często wydaje, że tylko skrobiemy po powierzchni. Tak spakować plecak i przepaść na szlaku na tydzień-dwa, to byłoby coś... No cóż, wszystko przed nami ;)
UsuńPozdrawiam, Łukasz :)
Babia jest zmienna i nieprzewidywalna jak każda kobieta :)
OdpowiedzUsuńZdjęcia niestety bardzo spłaszczają.. kto nie był, nie zrozumie dlaczego wejście na Diablaka do łatwych nie należy. Spróbujcie kiedyś wdrapać się nocą.. na wschód słońca... nie ma drugiego takiego miejsca na świecie, gdzie byłoby to równie magiczne zjawisko jak na Babiej..
Pozdrawiam serdecznie, Elżbieta :)
Na wschody słońca się póki co jeszcze nie porywaliśmy, może na początek spróbujemy na jakiejś mniejszej górce. Na pewno jednak taki wschód na Babiej na naszej liście marzeń jest. Jak się uda, na pewno się pochwalimy!
UsuńKrólowa Beskidu. Wspaniała sprawa.
OdpowiedzUsuńOj tak, zdecydowanie. Minął ponad rok, kilkadziesiąt szczytów więcej zdobyte, ale Babia to dalej nasz numer jeden :)
Usuń