piątek, 8 września 2017

Na Skopiec (724 m n.p.m.)

Naszą wyprawę w Sudety Zachodnie rozpoczęliśmy od zdobycia Skalnika. Z tym zadaniem uporaliśmy się do południa, postanowiliśmy więc zabrać się za kolejny szczyt Korony Gór Polski, najwyższy wierzchołek Gór Kaczawskich – Skopiec.

Na Przełęcz Komarnicką docieramy tuż po trzynastej. Samochodem dojeżdżamy do samego końca miejscowości Komarno i parkujemy na poboczu, gdzie kończy się asfalt. Miejsca jest tutaj niewiele, ale też góra nie jest specjalnie popularna, więc zawsze powinien się jakiś kawałek znaleźć. Mimo względnie małej atrakcyjności tej części Gór Kaczawskich, jakiś ruch turystyczny cały czas jest. Kiedy przyjeżdżamy ktoś akurat schodzi ze Skopca, kolejny samochód podjeżdża za nami. Jesteśmy całkiem pewni, że zanim ustanowiono Koronę Gór Polski, ruch był tutaj zdecydowanie mniejszy.
Pod górę ruszamy za niebieskimi znakami. Idziemy polną drogą wśród łąk, a za plecami mamy jedyne podczas tej krótkiej wędrówki widoki – za to widoki całkiem urokliwe, bo widzimy panoramę Kotliny Jeleniogórskiej z Karkonoszami. Mijamy charakterystyczne kolorowe drzewko obwieszone zużytym obuwiem (choć Irena twierdzi, że jedna z par jest całkiem dobra i została bezczelnie poświęcona na rzecz tej instalacji artystycznej) i skręcamy w prawo w las. Przez kilka minut jest nieco stromiej. Po lewej widzimy tabliczkę informującą, że droga ma prywatnego właściciela i wkrótce zostanie zamknięta. Trochę szkoda byłoby europejskiego szlaku długodystansowego E3 (bo na nim po raz kolejny jesteśmy), podejście na najwyższy szczyt Gór Kaczawskich pewnie nieco by się wtedy wydłużyło – ale może nowe wyznaczenie szlaku nada mu trochę atrakcyjności? Nie starcza nam nawet czasu żeby porządnie przemyśleć tę kwestię, bo już po kwadransie jesteśmy na niewielkiej przełęczy, na której znajdujemy znak wskazujący drogę na Baraniec (w prawo) oraz na Skopiec (w lewo).

Dodaj napis
Widok z Przełęczy Komarnickiej w stronę Karkonoszy,
Tego drzewa nie może zabraknąć w żadnej relacji :)
No i Śnieżka się pokazała...
...i kawałek dalej też ją widać :)
Tak wygląda krótkie podejście na szczyt.
A tu jesteśmy już prawie na samej górze - widok na Góry Kaczawskie.
Szlak na same wierzchołki nie prowadzi, ale trudno się zgubić.
Postanawiamy zacząć od pierwszego z tych szczytów i po krótkiej chwili jesteśmy pod charakterystycznym masztem radiowym. Tabliczki nie znajdujemy, więc robimy sobie zdjęcia na tle masztu i ruszamy dalej. Przejście na szczyt Skopca nie kosztuje wiele wysiłku i zajmuje nam całe… sześć minut. Wierzchołek nie robi specjalnego wrażenia – ot las, tabliczka z nazwą szczytu i jego wysokością oraz kilka skałek. Pozytywnie zaskakuje nas skrzynka, w której znajdujemy przede wszystkim pieczątkę – Irena jak zwykle ma sporo frajdy w przybijaniu jej w naszych książeczkach.

Szczyt Barańca z płytkiej przełęczy.

Znowu widzimy kawałek Gór Kaczawskich.
Irena na szczycie Barańca.
A tutaj zdobyła już Skopiec.
Tą samą drogą wracamy na Przełęcz Komarnicką. Po drodze postanawiamy jeszcze skorzystać z okazji i zdobyć znajdującą się w pobliżu Folwarczną. W Górach Kaczawskich cztery najwyższe szczyty – Skopiec, Baraniec, Folwarczna i Okole - mają niemal tę samą wysokość. Skoro już tutaj jesteśmy, to czemu nie zaliczyć od razu trzech z nich? Szkopuł w tym, że na Folwarczną nie prowadzi żaden oznakowany szlak. Na mapie widzimy jednak ścieżki, które zdają się sięgać szczytu, bierzemy więc mapę do ręki, kompas i ruszamy na jego poszukiwania. Po 25 minutach bez większych problemów nam się to udaje. Na wierzchołku nie spędzamy specjalnie dużo czasu, jest tutaj dosyć sporo natarczywego robactwa, postanawiamy więc na przełaj wrócić na przełęcz.

Przy podejściu na Folwarczną kierujemy się mapą i kompasem.

Po 25 minutach odnajdujemy szczyt.
To tak, żebym i ja pojawił się w relacji.
Okazuje się, że w nieco ponad pięć minut prowadzi nas tam nienaniesiona na mapę ścieżka. Może dopiero w ostatnich latach wydeptali ją turyści? W każdym razie to znacznie krótsza droga na Folwarczną. Jeżeli ktoś zechce ruszyć w nasze ślady, to podpowiadamy jak na nią trafić. Kiedy szlak niebieski skręca z przełęczy w prawo w las, my idziemy prosto. Po stu metrach widzimy z lewej niskie drewniane ogrodzenie. Zaraz za nim skręcamy w lewo na ścieżkę, która w kilka minut prowadzi na szczyt. Zresztą zerknijcie na zdjęcia, na jednym z nich Irena wskazuje gdzie iść.

Wychodzimy z lasu podziwiając panoramę Rudaw Janowickich i Karkonoszy.

Irena wskazuje najkrótszą drogę na Maślak.
Zdobycie najwyższych szczytów Gór Kaczawskich to mało forsowny spacer. W samochodzie jesteśmy po niecałej półtorej godzinie, choć pewnie po lepszym rozpoznaniu można je spokojnie zdobyć w ciągu godziny. Wcinamy kanapkowy obiad i ruszamy w dalszą drogę, w kierunku naszej kwatery w Świeradowie-Zdroju. Po drodze zatrzymujemy się na Rozdrożu Izerskim. Przez chwilę zastanawiamy się, czy jeszcze tego dnia nie zaatakować Wysokiej Kopy. Jest już jednak prawie szesnasta, szybko przeliczamy że będziemy na szlaku niemal aż do zmroku, a do tego zaczyna padać. Decydujemy więc, że tym razem pójdziemy wcześniej spać, a na najwyższy szczyt Gór Izerskich udamy się następnego dnia, z samego rana.

Opis trasy: Przełęcz Komarnicka – Baraniec – Skopiec – Przełęcz Komarnicka – Folwarczna (Maślak) – Przełęcz Komarnicka
Odległość: 6 km
Czas przejścia: 1 godzina 25 minut

Punkty GOT: 6

2 komentarze:

  1. Folwarczna to nie Maślak
    Maślak jest nieco dalej
    Uzasadnienie na stronie Wielka Korona Gór Polski

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i znowu się czegoś nowego dowiedzieliśmy :) Bardzo ciekawa strona, z zainteresowaniem przeczytaliśmy całe uzasadnienie.

      Usuń