poniedziałek, 23 października 2017

Na Zámecký vrch (934 m n.p.m.) - zamek Koberštejn

Na ostatnią niedzielę sierpnia nie planowaliśmy bardzo ambitnych górskich podbojów. Na szlaku zamierzaliśmy spędzić pół dnia, zobaczyć kilka ciekawych miejsc i nacieszyć się piękną pogodą, w dodatku nie wyjeżdżając specjalnie daleko. Wybraliśmy się więc na spacer z Rejvízu na Zámecký vrch, jedno z nieco mniej znanych wzniesień w Wysokich Jesionikach. To była bardzo dobra decyzja!

Do Rejvízu dojeżdżamy około 7:40. Samochód zostawiamy na jednym z dwóch płatnych parkingów naprzeciwko pensjonatu Rejvíz. Miejscowość odwiedzamy drugi raz, na krótko zajrzeliśmy tutaj w październiku zeszłego roku, wtedy po zdobyciu Boži hory poprzestaliśmy na spacerze nad Velké mechové jezírko i kolacji w pensjonacie. Całodzienny postój kosztuje 40 koron. Choć kilkaset metrów dalej, przy skrzyżowaniu z drogą do Chebzí znajduje się darmowy parking, wolimy zatrzymać się tutaj. Zawsze człowiek jakoś pewniej się czuje, kiedy wie, że ktoś od czasu do czasu rzuci okiem na jego samochód. O tej porze jednak nie mamy jeszcze komu zapłacić, ruszamy więc na szlak.
Początkowo udajemy się główną drogą miejscowości w kierunku Zlatych Hor (czyli w tym, z którego nadjechaliśmy). Na pierwszym etapie naszej wędrówki podążamy za czerwonymi znakami. Te prowadzą obok kilkunastu ciekawych domów i dawnego parafialnego kościoła Matki Bożej z 1808 roku. Zdecydowana większość budynków to pensjonaty i domy letniskowe – Rejvíz ma tylko 65 stałych mieszkańców, za to w sezonie turystycznym nocuje tutaj niecały tysiąc osób. Obok hotelu Franz schodzimy z głównej drogi i idziemy dalej wąską asfaltówką. Po pół godzinie jesteśmy już przy ostatnich zabudowaniach i na granicy lasu, gdzie wchodzimy na drogę gruntową. Rzucamy ostatnie na najbliższe godziny spojrzenie na otaczające Rejvíz łąki i cieszymy się, że na utwardzonym podłożu zrobimy już tylko kilka kroków. Później dwa razy zaskakuje nas jeszcze niespodziewanie dobra infrastruktura.
Pensjonat Rejviz w porannym słońcu.
Obligatoryjny poranny stan parkingu :)
Pierwsze kroki przez miejscowość.
Kościółek Matki Bożej z 1808 roku.
Jeden z wielu urokliwych budynków na trasie przez wieś.
Z prawej widzimy cel naszej wędrówki.
I jeszcze raz nasz cel na tle sudeckich łąk.
W miejscu, gdzie rozwidlają się szlaki czerwony i niebieski odbijamy w lewo, żeby w kilka minut podejść do znajdującej się na stokach Zameckiego pahorka groty lurdzkiej. Ołtarz w tym miejscu został ustawiony w 1908 roku, a w 2006 roku odnowiony. Nieopodal znajduje się miejsce na odpoczynek, a wokół jest sporo skał, które zresztą już przez większość krótkiej wspinaczki nadają temu miejscu uroku. Irena już od zejścia ze szlaku wskazuje kolejne miejsca, gdzie warto zatrzymać się na posiłek. Żeby miała siły na dalszą wędrówkę, zatrzymujemy się tutaj i pałaszujemy kanapki. Po chwili znów idziemy za czerwonymi znakami.
Podejście w kierunku groty lurdzkiej.
Skały, to nam się podoba!
Płaskorzeźba z krzyżem.
Właściwa grota lurdzka.
Okoliczne skałki.
Wandalizm? Romantyzm? Sami nie wiemy.
Generalnie szlaki w okolicy oznakowane są bardzo dobrze, na niewielkiej polanie mamy jednak pewne wątpliwości. Gdyby ktoś chciał powtórzyć naszą trasę, podpowiadamy – nie schodzimy w tym miejscu z obranego kierunku. Idziemy dalej i po chwili okazuje się, że znowu jesteśmy na asfaltowej drodze. Na szczęście idziemy nią tylko chwilę, bo kilku minutach skręcamy w prawo i zmieniamy szlak na zielony. Tutaj zaczyna się jedyne odczuwalne podejście na całej trasie. Zielone znaki, a jednocześnie przystanki ścieżki informacyjnej, prowadzą nas prosto pod szczyt Zámeckego vrchu. Na dystansie kilometra wspinamy się o niecałe 200 metrów. Mijamy duże grupy skał, na które Irena konieczne chce się wdrapać – obiecuję jej jednak, że za chwilę zobaczymy coś znacznie bardziej interesującego.
Poranne słońce nad Czarną Opawą.
Uwaga - tędy NIE idziemy.
Polana zachęca, ale szlak prowadzi wzdłuż drogi.
I nagle pojawia się asfalt.
Początek podejścia pod szczyt Zámeckego vrchu..
Tutaj jest już nieco stromiej.
Ostatnie metry dają już nieźle w kość.
Ciekawe skałki z prawej, ale idziemy w jeszcze ciekawsze miejsce.
I rzeczywiście – pod wierzchołkiem góry docieramy do najciekawszego miejsca naszej wycieczki - ruin zamku Koberštejn. Ze średniowiecznej warowni biskupów nyskich pozostało niewiele, bo tylko resztki wieży. Za to robią one wielkie wrażenie – drewnianą drabinką wspinamy się na punkt widokowy u podstawy dawnej wieży. Stąd podziwiamy widoki w kierunku stoków Příčnego vrchu, Biskupiej Kopy oraz Rejvízu. To naprawdę przyjemna nagroda za niecałe dwie godziny wędrówki. Irena jest zachwycona, bo uwielbia takie miejsca i nie ma ochoty stamtąd złazić.
Resztki zamkowej wieży.
Jest drabina, więc dalej musi być ciekawie.
Akurat "okienko" na szczyt Biskupiej Kopy.
W tym kierunku widzimy Polskę, a dokładnie okolice Prudnika.
Ruina wieży z bliska.
Naprzeciwko siebie mamy stoki Pricnego vrchu.
Bardzo podobają nam się te ruiny :)
Wracamy na zielony szlak, którym szybko wchodzimy na szczyt Zámeckego vrchu. Stąd czeka nas stosunkowo strome zejście i godzina bardzo spokojnej wędrówki, aż do końca szlaku. Ten prowadzi leśnymi drogami, ale na ostatniej jednej trzeciej długości – znów asfaltową drogą. Przez większość trasy cieszymy się ciszą i spokojem, jedynie przez krótką chwilę dochodzą nas z dołu odgłosy wycinki. Asfaltem podchodzimy też na najwyżej położony punkt naszej wędrówki, na około 960 metrów. Co ciekawe, to żaden szczyt. Po prostu droga muska tutaj północne zbocza całkiem wysokiego Orlíka. Tego dnia nie mamy jednak w planach tego szczytu.
Błotko po drodze do Opavskiej chaty.
Tuż przed południem jesteśmy na kolejnym skrzyżowaniu szlaków, pod chatą myśliwską Opavska chata. Przysiadamy na ściętym pniu drzewa i pałaszujemy resztę kanapek oraz batoniki. Stąd udajemy się żółtym szlakiem w kierunku Rejvízu. Ten przez chwilę prowadzi nas jeszcze asfaltem, ale tym razem jest to dosyć ciekawy odcinek. Po pierwsze wędrówkę umila szum Czarnej Opawy, po drugie – z prawej, kilkadziesiąt metrów od szlaku, znajduje się bardzo klimatyczne miejsce – symboliczny cmentarz radzieckich jeńców wojennych. Cała okolica Opavskiej chaty w latach 1940-1945 zajęta była przez obóz, przez który przewinęli się Polacy, Anglicy oraz Francuzi, najwięcej czasu spędzili tutaj jednak Rosjanie. W czasie kilkuletniego pobytu zmarło 23 z nich, w tym 17 podczas epidemii tyfusu na przełomie lat 1941-1942.
Z lewej jeszcze nieco skałek...
...a potem już sama Opavska chata.
Nieco zaniedbany cmentarz jeńców radzieckich.
Po krótkim spacerze szosą szlak prowadzi nas w lewo, przez most na Czarnej Opawie. Stąd rozpoczyna się krótkie i łagodne podejście na szczyt Kazatelnego. Pod wierzchołkiem las jest nieco bardziej rzadki i widzimy stąd szczyty Wysokich Jesioników. Wokół tabliczki szczytowej na próżno szukamy kazalnic, skał od których wzięła się nazwa tej góry. Natykamy się na nie kawałek dalej, na kolejnej niewielkiej kulminacji szczytowej. Irena oczywiście musi na nie powłazić i tym razem nie ma jej jak od tego odwieść, bo więcej skał podczas spaceru już nas nie czeka. Natomiast z tej wyższej kazalnicy muszę ją ściągać, bo łatwiej wejść niż zejść…
Ostatnie metry przed szczytem Kazatelnego.
Trochę widoków na Wysokie Jesioniki.
Irena na kazalnicy. Tak, trzeba ją było stamtąd ściągać.
Do Rejvízu idziemy stąd jeszcze ponad godzinę. Zejście do miejscowości nie jest specjalnie strome, a szlak łagodnie wije się między drzewami. Nieco ciekawej robi się w pobliżu samej wsi. Wkraczamy na torfowiska, wśród których położone są oba mechové jezírka, przez kilkaset metrów idąc po drewnianych balach, które chronią występującą tu roślinność. Wokół rozciągają się podmokłe tereny, sporo tu mchu, przechodzimy też nad urokliwym strumykiem.
Taaakie pająki przy szlaku!
Dużo tu mchu, Velke mechove jezirko pewnie niedaleko!
Tędy na szczęście nie przechodziliśmy, tylko kładką obok.
Czas mija szybko i nagle wychodzimy już na łąki pod Rejvízem. Na chwilę zatrzymujemy się i podziwiamy panoramę z Biskupią Kopą, Příčnym vrchem i Zámeckým vrchem. Stąd już tylko rzut kamieniem do naszego parkingu. W ciągu sześciu i pół godziny pokonaliśmy niecałe 16 kilometrów. Trasa jest łagodna, z jednym tylko godnym wymienienia podejściem. Może brakuje na niej naprawdę spektakularnych miejsc, ale nam klimat groty lurdzkiej, Koberštejnu czy leśnego cmentarza bardzo przypadł do gustu. Jeżeli ktoś ma ochotę na nie za długi, przyjemny leśny spacer z kilkoma widokowymi miejscami, to szczerze polecamy wycieczkę z Rejvízu.
To już łąki pod Rejvizem.
Na zakończenie panorama z Pricnym vrchem w tle.

Opis trasy: Rejvíz – Lurdská jeskyně - Zámecký vrch – Opavská chata – Kazatelny - Rejvíz
Odległość: 15,7 km
Czas przejścia: 6 godzin 29 minut
Punkty GOT: 20

4 komentarze:

  1. Bardzo lubie te widoki w okolicach Rejvizu :) Ale my na razie bylismy jedynie nad Mechovym Jezirkiem, wiecej nie :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to musicie wrócić! Można w okolicy zaplanować fajne pętelki, na przykład korzystając z całej gamy szlaków (żółty, zielony, czerwony, niebieski) w kierunku Zlatego Chlumu, Certovych kameni i Jesenika. Watro tu przyjeżdżać, możliwości jest mnóstwo :)

      Usuń
  2. Lubie okolice Jeseników, świetne klimaty i trasy dla każdego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jedno z naszych trzech ulubionych pasm górskich :) Rzeczywiście, mimo że nie należy do największych, jest bardzo zróżnicowane i każdy znajdzie coś dla siebie. Są trasy nieco trudniejsze (na przykład Dolina Białej Opawy), są prostsze (na przykład ta opisywana). Są miejsca bardzo popularne jak na przykład Pradziad czy Serak, są bardzo spokojne jak Zamecky vrch. Do tego mnóstwo zabytków, więc jest co zwiedzać :)

      Usuń