środa, 9 sierpnia 2017

Na Zlatý Chlum (891 m n.p.m.) - 2017

Na jednym z najwyższych i najciekawszych szczytów Gór Opawskich byłem we wrześniu minionego roku z tatą. Okolica na tyle mi się spodobała, że postanowiłem koniecznie tam wrócić, tym razem z Ireną. Pod koniec lipca nareszcie udało nam się wspólnie zajrzeć na Zlatý Chlum.

Tym razem zaplanowaliśmy zdobycie szczytu zupełnie inną trasą niż zrobiłem to poprzednio. No, prawie zupełnie – bo miały się pokrywać na mniej więcej kilometrowym odcinku, który jednak mieliśmy pokonać w odwrotnym kierunku niż przed rokiem. W tym celu tuż po ósmej rano zameldowaliśmy się na rynku w Jeseníku. Planowaliśmy dotrzeć na miejsce nieco wcześniej, ale podróż wydłużyły liczne maszyny rolnicze napotykane po drodze, wlokące się o poranku po drogach powiatu prudnickiego i samego Prudnika. Sam jesenicki rynek sprawia dosyć przyjemne wrażenie, chociaż nieco razi niejednolita zabudowa. Obok ładnych kamienic znajdziemy tutaj budynki mieszkalne wybudowane już po II Wojnie Światowej, które trochę nam nie pasują do reszty. W sobotni poranek jest dosyć sennie, sielankę zaburzają jedynie dwaj panowie, którzy bardzo wcześnie rozpoczęli (albo późno skończyli?) imprezę i popijają piwo na jednej z ławek. Ich donośny śmiech co chwilę wypełnia centrum powiatowego miasteczka. W weekend parking tutaj jest darmowy, miejsca jest sporo. Zostawiamy samochód, a w rogu rynku odnajdujemy żółte znaki i ruszamy za nimi w kierunku naszego celu.
Żółty szlak szybko wyprowadza nas z centrum. Mijamy jeden z miejscowych kościołów i zamek na wodzie, nie zatrzymujemy się jednak przy miejscowych zabytkach – planujemy zwiedzić kiedyś Jeseník na spokojnie, a tego dnia mamy tylko kilka godzin do dyspozycji. Przechodzimy przez Białą Głuchołaską, po czym zaczynamy się już wyraźnie wspinać pod górę. Kiedy mijamy ostatnie zabudowania i znajdujemy się między ogrodami działkowymi, z lewej mamy już pierwsze widoki. Nad nami wznosi się Studniční vrch należący do Rychlebskich hor, a na jego stokach widzimy uzdrowiskową część miasta - Jeseník Lázně.

Rynek w Jeseníku - pierwsze napotkane tego dnia zwierzaki.
Nawet nie były specjalnie płochliwe.
Ratusz w porannym słońcu i cieniu.
Wychodzimy na żółty szlak i już widzimy
wieżę na Zlatým Chlumie.
Rzut okiem na kościół i zamek na wodzie.
Zlatý Chlum jest już ciutkę bliżej.
Przechodzimy przez Białą Głuchołaską.
Wieżę widać już całkiem wyraźnie.
Na pierwszym planie ogrody działkowe,
w tle uzdrowiskowa część miasta.
Całkiem niezły widok na Sokoli Grzbiet Gór Złotych.
Stąd żółty szlak poprowadzi nas jeszcze jakieś 200 metrów pod górę. Wchodzimy do lasu i sporą część drogi pokonujemy asfaltem, drogą prowadzącą do restauracji Čertovy kameny. Dwukrotnie w bardziej stromych miejscach, kiedy droga wije się pod górę, żółte znaki prowadzą nas skrótami. Na drugim z tych odcinków natrafiamy na ścieżkę edukacyjną, prowadzącą do pozostałości po należących do rodziny Fuggerów kopalniach złota, założonych na stokach Zlatego Chlumu w XVI wieku. Nadkładamy w ten sposób kawałek drogi, ale mimo to do pierwszego celu naszej wędrówki docieramy całkiem szybko, w nieco ponad godzinę.

Fragmenty szlaku prowadzą przez las.

Zasypane wejście do dawnego szybu górniczego.
Pozostałości po kopalniach złota.
Przez większą część trasy idziemy jednak asfaltem.
Na Čertovych kameniach jesteśmy chwilę po dziewiątej. Także to miejsce odwiedziłem we wrześniu z tatą. Wtedy zrobiło na mnie bardzo duże wrażenie i obiecałem Irenie, że również ją tutaj zabiorę. Na zabezpieczone łańcuchami formacje skalne, gdzie po drodze na wierzchołek znajdują się również drabinki oraz klamry, wchodzi nam się jednak nieco trudniej niż ostatnio. We wrześniu szybciutko wskoczyłem na górę, przytrzymując się zabezpieczeń tylko jedną ręką, a w drugiej trzymałem aparat, którym nagrywałem film – pewnie część z Wasmiała okazję go już zobaczyć. Tym razem jestem dosyć niespokojny, co chwilę oglądam się na Irenę, patrzę jak jej idzie wspinaczka. Ostatecznie nie było się o co martwić, bo szło jej chyba lepiej ode mnie. Na szczycie przez chwilę odpoczywamy i cieszymy się widokami. Sami nie jesteśmy, bo obok nas siedzi kobieta z chyba czteroletnim synkiem, który również całkiem dobrze radzi sobie z zejściem na dół.

Ten widok oznacza, że skały już niedaleko.

Tam będziemy się wspinać.
Pierwsze metry podejścia.
Przed nami już drabinki.
Irena jest całkiem zadowolona ze wspinaczki.
To już widok z góry, w dole Jesenik.
Widok w kierunku Polski.
Tak z punktu widokowego wygląda masyw Keprnika.
Teraz już schodzimy.
Pod Čertovými kamenami zmieniamy szlak na niebieski. Prowadzi nas bezpośrednio na Zlatý Chlum. To jedyny odcinek tego dnia, który pokonałem już we wrześniu, z tym że wtedy w odwrotnym kierunku. Z tatą schodziliśmy tędy ze szczytu i ze względu na stromą trasę, szło nam dosyć powoli. Pod górę również jest dosyć ciężko – na tym kilometrowym kawałku musimy podejść prawie 200 metrów. Nie spieszymy się, więc zajmuje nam to ponad pół godziny. Tuż po dziesiątej jesteśmy w końcu pod wieżą widokową.

Podejście tylko na krótkim odcinku jest łagodne.

Potem jest znacznie trudniej.
W samą porę i zgodnie z planem, bo wieża jest czynna właśnie od dziesiątej. Od razu kupujemy bilety w cenie 25 koron, czyli niecałych 4 złotych i wchodzimy na górę. Z dachu 26-metrowej wieży widzimy panoramę Gór Opawskich, Wysokich Jesioników oraz Gór Rychlebskich. Dobrze widoczne są również jeziora Nyskie i Otmuchowskie. Zaskakuje nas nieco temperatura. Ogólnie dzień jest bardzo gorący, ale na szczycie wieży jest wietrznie i na tyle chłodno, że nawet na krótką chwilę naszego pobytu tam zakładamy kurtki.

I już jesteśmy na wieży. W dole Jesenik, w tle Masyw Keprnika.

Część zdrojowa miasta i Sokoli Grzbiet.
W dole Czeska Wieś.
Daleko w tle widać wierzchołek Biskupiej Kopy.
A tutaj zza Gór Złotych wygląda Jezioro Otmuchowskie.
Najwyższe szczyty Gór Złotych.
I My na tle Keprnika.
Irena koniecznie chciała zapozować
na tle wieży ;)
I zdjęcie do tabliczkowego archiwum.
Spod wieży dalej idziemy niebieskim szlakiem. W kierunku Křížovego vrchu schodzi się znacznie łagodniej, polecamy więc podejście z tej strony osobom, które dopiero pracują nad kondycją. O ile w drodze do Čertovych kameni mijały nas tylko i wyłącznie samochody, tutaj spotykamy już mnóstwo turystów. Podejrzewamy, że już za godzinę na Zlatym Chlumie będzie bardzo tłoczno i cieszymy się, że wdrapaliśmy się tam na samo otwarcie wieży. Na chwilę przysiadamy na nieco większym kamieniu przy szlaku i wcinamy drugie śniadanie, następnie ruszamy dalej.

Schodzimy o wiele przyjemniejszym szlakiem, niż weszliśmy.
Do Křížovego vrchu docieramy po godzinie spaceru ze szczytu, wliczając w to czas na posiłek. Ten mało wybitny wierzchołek jest bardzo dobrze zagospodarowany. Znajduje się tu kaplica świętej Anny, restauracja, hotel oraz parking. Szczególnie do gustu przypadają nam namalowane na ścianach pensjonatu zwierzęta. To właśnie stąd sporo osób wyrusza w kierunku wieży widokowej. Spędzamy tutaj chwilę i cieszymy się panoramą z punktu widokowego. Dominują szczyty Gór Rychlebskich ze znajdującym się na pierwszym planie Studničním vrchem, z prawej mamy Zlatý Chlum, a lewej nieco przysłonięte drzewami Šerák i Keprník w Wysokich Jesionikach.

Za dziki zawsze jest duży plus!

Tak wygląda kaplica św. Anny.
Hotel górski pełnej krasie.
Taką panoramę widzimy z punktu widokowego.
Do Jeseníka chcemy wrócić niebieskim szlakiem, mamy jednak problem z odnalezieniem jego dalszego przebiegu. Nieco zrezygnowani ruszamy w dół drogą krzyżową, po chwili jednak widzimy szlak z naszej prawej. Okazuje się, że trzeba wrócić kawałek do leśnego parkingu i tam skręcić w dół, nie podchodząc na sam wierzchołek Křížovego vrchu. Zaczyna się najmniej przyjemny etap naszej wędrówki. Schodzimy na wysokość poniżej 600 metrów, dokuczają nam komary i kleszcze. Im niżej jesteśmy, tym goręcej się robi, a w pewnym momencie szlak jest zatarasowany ściętymi drzewami. Widzimy, że mało kto ma ochotę na podobne atrakcje, bo na tej części trasy spotykamy tylko dwie osoby, w tym jedną w klapkach… (nie oceniamy, współczujemy przeprawy przez gałęzie). Wychodzi na to, że zdecydowana większość turystów w celu zdobycia Zlatego Chlumu podjeżdża do Čertovych kamieni albo Křížovego vrchu.

Najmniej przyjemny odcinek niebieskiego szlaku.
Kiedy wreszcie docieramy do parku miejskiego, oddychamy z ulgą. Co prawda jest coraz goręcej, ale nie ma już rojów owadów ani zwalonych pni. Jest za to schludnie i czysto. Irena nazywa mijane przez nas krzewy i zarzeka się, że trzeba tutaj przyjechać w maju, kiedy większość z nich będzie kwitnąć. Mijamy kolejne pomniki i tablice pamiątkowe, zadbane otoczenie bardzo się nam podoba, ale w końcu wchodzimy pomiędzy zabudowania. Kiedy szlak podprowadza nas na odległość kilkuset metrów od rynku, żegnamy się z niebieskimi znakami i ruszamy w stronę samochodu.

Pierwszy z wielu pomników w parku miejskim.

Jest czysto i przyjemnie.
Serak i Keprnik górują nad miastem.
I znowu przeprawiamy się przez Białą Głuchołaską.
Po niespełna pięciu godzinach wracamy na rynek.
Jeseník opuszczamy przy akompaniamencie klaksonów weselnego korowodu, który wjeżdża na rynek akurat wtedy, kiedy my go opuszczamy. Mamy jeszcze spory zapas sił, ale musimy ruszać do domu, po południu czekają nas inne zobowiązania. Postanawiamy jednak odbić to sobie już następnego dnia.

Opis trasy: Jeseník – Pod Čertovými kameny - Čertovy kameny - Zlatý Chlum – Křížový vrch roz. - Křížový vrch - Jeseník
Odległość: 9,8 km
Czas przejścia: 4 godziny 50 minut
Punkty GOT: 13

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz