piątek, 18 maja 2018

Na Szczeliniec Wielki (919 m n. p. m.)

Góry Stołowe odwiedzamy wspólnie po raz drugi. Podobnie jak w przypadku Gór Orlickich, poprzednia wizyta była krótka: podjechaliśmy do Karłowa, wdrapaliśmy się na Szczeliniec Wielki i pojechaliśmy dalej. Najwyższy więc czas na poprawkę.
W Karłowie jesteśmy tuż przed ósmą. Na razie tu spokojnie i sennie. Liczymy na to, że 4 maja, który jest dniem roboczym, szlaki będą nieco mniej oblężone niż w pozostałe dni naszego wyjazdu. Nie łudzimy się jednak, że będziemy sami na trasie. Samochód zostawiamy na jednym z płatnych parkingów w miejscowości i od razu ruszamy żółtym szlakiem pod górę. Zgodnie z informacją zamieszczoną stronie internetowej, schronisko na Szczelińcu ma działać od 8:30 i o tej godzinie zamierzamy do niego dotrzeć.


Początek szlaku w Karłowie, jeszcze pusty.
Tylu balustrad nie pamiętamy.
Samo podejście na szczyt nieco nas zaskakuje. Z ostatniego razu pamiętamy raczej kamienne stopnie, tym razem natykamy się również na mnóstwo metalowych schodków i barierek. W schronisku jesteśmy zgodnie z planem, przez chwilę cieszymy się panoramą z tarasów widokowych i wchodzimy na trasę zwiedzania Szczelińca Wielkiego. O samej trasie za dużo pisać nie trzeba. Raz, że informacji o niej wszędzie znaleźć można dosyć dużo. Dwa, że nie bardzo mamy odwagę podjąć się przelania na papier mnóstwa wrażeń, jakie dostarcza nam te półtorej godziny spaceru. Szczeliniec to absolutne must see dla każdego fana gór, a przy tym szczyt, który można zdobyć nawet przy dosyć słabej kondycji. My w każdym razie nie spieszymy się, cieszymy się każdym metrem wędrówki. Zaskakuje nas również zakończenie trasy – poprzednio wróciliśmy pod schronisko, tym razem schodzimy długimi, jednokierunkowymi schodami do podnóża Szczelińca.


Widok na Korunę i Bożanowski Spicak.
Karłów z tarasu widokowego.
Widok na Błędne Skały.
Dowód na to, że się tu wdrapaliśmy.
Ściany skalne pod tarasami widokowymi.
Z nowego punktu widokowego panorama jest taka.
Początek trasy zwiedzania Szczelińca.
Poranne słońce nad tronem Liczyrzepy.
W Piekle jest jeszcze mnóstwo śniegu.
Końcówka schodów, którymi zeszliśmy.
Podczas drogi w dół zastanawiamy się nad dalszym przebiegiem trasy. Jedną z możliwości jest przejście na Bożanowicki Spicak i Korunę, to jednak wymagałoby powrotu po własnych śladach, a my bardzo lubimy pętle. Druga to Błędne Skały. Jest jednak już dziesiąta, a my widzimy dziesiątki ludzi idących w kierunku schroniska. Do Błędnych Skał dotrzemy najwcześniej około dwunastej i podejrzewamy, że wówczas na trasie będą już ogromne tłumy. Decydujemy się więc na trzecią opcję, czyli spacer w kierunku Wielkiego Torfowiska Batorowskiego, Skał Puchacza i Skalnej Furty. Żeby tam dotrzeć, najpierw przez godzinę podążamy za czerwonymi znakami Głównego Szlaku Sudeckiego. Do przecięcia drogi do Pasterki to spokojny spacer leśną drogą, następnie strome zejście do doliny Pośnej i znowu spacer, tym razem wygodną Drogą nad Urwiskiem. Kiedy z prawej pojawiają się zielone znaki, idziemy za nimi. Zielony szlak w ciągu kolejnej godziny prowadzi nas do ścieżki przyrodniczej Niknąca Łąka. Na tym odcinku niestety nie uświadczymy większych atrakcji.


Strome zejście do doliny Pośnej.
Droga nad Urwiskiem, dość spokojny kawałek.
A to już zielony szlak, idziemy w kierunku Niknącej Łąki.
Sama ścieżka kusi, prowadząc kładką wśród torfowiska. Zostawiamy ją sobie jednak na następny raz i skręcamy żółtym szlakiem w prawo, więcej obiecując sobie po Wielkim Torfowisku Batorowskim. I... jesteśmy dosyć mocno zawiedzeni. Torfowisko niewiele różni się od zwykłego podmokłego lasu. Największe wrażenie robi na nas stary most na Czerwonej Wodzie i sam strumień. Za torfowiskiem przez chwilę idziemy niebieskim szlakiem łącznikowym. Ten kończy się po kilku minutach i zmieniamy znaki na zielone, którymi pokonujemy kolejną po Szczelińcu Wielkim najciekawszą część trasy.


Most na Czerwonej Wodzie.
Wielkie Torfowisko Batorowskie... trochę las jak las.
Podejście na Skały Puchacza.
Widok na Góry Bystrzyckie.
Ciekawy fragment zielonego szlaku.
Najpierw wspinamy się na Skały Puchacza, skąd cieszymy oczy widokami na Góry Bystrzyckie. Dalej idziemy bardzo urokliwą częścią szlaku, po drewnianej kładce. Wreszcie do zielonego szlaku ponownie dołącza żółty. Obok trasy raz po raz widzimy pojedyncze skały, następnie przechodzimy pomiędzy ciekawymi formacjami skalnymi. Jest bardzo efektownie i w porównaniu do tego, co zapewne dzieje się teraz na Błędnych Skałach – bardzo spokojnie. W ciągu pięciu godzin wędrówki po opuszczeniu Szczelińca spotykamy na szlaku tyle samo osób, co wcześniej w półtorej godziny na Szczelińcu. Za to na trasie widzimy mnóstwo różnorodnych motyli, z czego bardzo zadowolona jest Irena. Początkowo zamierzamy wrócić zielonym szlakiem do Karłowa, na rozdrożu pod Skalną Furtą decydujemy się jednak na żółty szlak, żeby zobaczyć jeszcze Białe Skały. Tutaj również nieco się rozczarowujemy, bo liczyliśmy na przejście pomiędzy skałami, tymczasem możemy im się tylko przyjrzeć z dołu. Na szczęście nawet ze szlaku robią dosyć duże wrażenie.


I znowu robi się ciekawie - przed nami Skalna Furta.
Białe skały po raz pierwszy...
...i po raz drugi.
Po ponad siedmiu godzinach spaceru docieramy na Lisią Przełęcz. Po raz kolejny zmieniamy plany – na mapie widzimy, że szlak żółty prowadzi dalej wzdłuż szosy, natomiast krótki zielony szlak łącznikowy prowadzi w stronę Karłowa przez wzgórze Ptak. Im mniej asfaltu, tym lepiej, więc za zielonymi znakami sprawnie wdrapujemy się na wzniesienie. Pokonanie tego skrótu zajmuje nam kwadrans. Na rozdrożu pod Ptakiem ponownie wchodzimy na Główny Szlak Sudecki, który tym razem ma nas zaprowadzić na parking. Czerwone znaki wyprowadzają nas z lasu, dzięki czemu możemy się przyjrzeć Szczelińcowi Wielkiemu z nieco większej odległości. Na tarasach widokowych widzimy dziesiątki kolorowych kropek, czyli turystów. I pomyśleć, że rano byliśmy w tych miejscach zupełnie sami!


Z tyłu wyłania się Szczeliniec, tarasy widokowe pełne.
Ostatni odcinek spaceru niestety wiedzie szosą. Ten kawałek pokonujemy najszybciej – gęsiego bez marudzenia, bardzo żwawym tempem. Przy samochodzie jesteśmy chwilę przed szóstą. W Karłowie jest mnóstwo ludzi, a parking jest pełny. Po raz kolejny przekonujemy się, że warto wstawać w miarę wcześnie :) Niestety o tej porze droga przez Łężyce ze względu na remont jest zamknięta, dlatego do Zieleńca musimy wracać pełną samochodów, rowerów i pieszych drogą przez Kudowę-Zdrój. Szczerze mówiąc, ten odcinek jazdy samochodem męczy nas prawie tak samo jak całodzienna piesza wędrówka.

Klasyczne zdjęcie parkingowe tym razem na koniec relacji.
Odwiedzając Góry Stołowe, wędrujemy po zdecydowanie najbardziej popularnym turystycznie regionie spośród celów naszej majówki. Kolejne są już znacznie mniej znane i chyba to na sobotę oraz niedzielę cieszymy się najbardziej, bo uwielbiamy odkrywać nowe miejsca :)

Opis trasy: Karłów – Szczeliniec Wielki – rozdroże pod Skalnymi Wrotami – Kształtna Łąka – Wielkie Torfowisko Batorowskie – Skały Puchacza – Skalna Furta – Lisia Przełęcz – rozdroże pod Ptakiem - Karłów
Odległość: 19,7 km
Czas przejścia: 7 godzin 54 minuty
Punkty GOT: 24

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz