 |
Po tej stornie Wiszących Skał nie byliśmy od długich miesięcy. |
Lato
chyli się ku końcowi, chcemy więc wykorzystać każdą chwilkę
wolnego czasu, jaką uda się nam wygospodarować. Mamy w pogotowiu
kilka planów na wypadek,
gdy na wyruszenie w drogę przed świtem nie ma szans, a pozostaje
tylko kilka godzin dnia. Jednym z nich było przejście Szlaku
Złotych Górników. W końcu udaje nam się wrócić z pracy tuż
po piętnastej, wskakujemy więc w samochód i ruszamy w
stronę Głuchołaz.
Samochód
parkujemy naprzeciwko ośrodka „Sudety”, przy samym końcu Alei
Jana Pawła II. Kiedy ruszamy za żółtymi znakami, nasze zegarki
wskazują już 16:40. Tak późne rozpoczęcie wędrówki jeszcze nam
się nie przytrafiło, ale na to popołudnie zbyt ambitnych celów
nie mamy. Z bardzo solidną rezerwą czasową powinniśmy być w
trasie do trzech godzin, wrócimy więc na parking przed samym
zachodem słońca.
Pierwsze
trzy kilometry szlaku są bardzo spokojne, a przy okazji ciekawe.
Początkowo idziemy asfaltem i już po chwili jesteśmy nad brzegiem
Białej Głuchołaskiej. Rzeka ma tutaj jeszcze typowo górski
charakter i towarzyszy nam z prawej strony przez następne trzy
kwadranse. Natomiast po lewej raz po raz mijamy interesujące
miejsca. Pierwsze z nich to Grota Bialska, kilkumetrowy tunel
wydrążony w dawnej sztolni po wydobyciu złota. Kawałek dalej
znajduje się źródełko Żegnalce, wypływające w miejscu, gdzie
według podań mieszkańcy Głuchołaz niegdyś żegnali krewnych
wyjeżdżających za granicę w poszukiwaniu pracy. Z kolei po kilku
minutach widzimy kolejną nieczynną już sztolnię, w której
wydobywano złoto.
 |
Irena z prowiantem i gotowa do boju. |
 |
Most kolejowy i kładka na Białej Głuchołaskiej. |
 |
Pierwszy odcinek szlaku jest łatwy, ale bardzo urokliwy. |
 |
Widok z Groty Bialskiej |
 |
Mijamy nieczynną już sztolnię |
Po
dwudziestu minutach spaceru opuszczamy utwardzony grunt i skręcamy w
lewo, do rezerwatu przyrody Nad Białką. Na tym dziewięciohektarowym
obszarze do dziś zachowały się ślady po wydobyciu złota w
postaci kilkumetrowej średnicy płytkich szybów. Cały teren od
strony Białej chroni trzystumetrowy wał przeciwpowodziowy,
pamiętający czasy średniowiecza. Tutaj dalej spaceruje nam się
bardzo wygodnie. Podejścia są ledwo zauważalne, a szlak cały czas
prowadzi nieopodal brzegu rzeki, kilka metrów nad lustrem wody.
 |
Szlak jest łatwy i przyjemny. |
 |
Po drodze są dwa takie mikropodejścia. |
 |
Po prawej wciąż mamy Białą Głuchołaską. |
Ta
sielanka trwa kolejne dwadzieścia minut. Wtedy zaczynamy jedyne tego
dnia nieco poważniejsze podejście. Żeby zdobyć szczyt Przedniej
Kopy musimy wejść ponad 170 metrów w górę i pokonać jakieś 1,5
kilometra. To zajmuje nam spokojnym tempem pół godziny. Po
kamienistych beskidzkich wędrówkach miło jest czuć znów pod
stopami nasze miękkie, sudeckie podłoża. Niebo jest mocno
zachmurzone i przez chwilę wydaje się, że zaraz zacznie padać.
Deszcz straszy nas jednak tylko przez kilka minut. Niestety na
zboczach widzimy obrazy typowe dla Gór Opawskich – ślady
intensywnego karczowania lasu.
 |
No i przez chwilę będzie nieco trudniej. |
 |
Irena dzielnie się wspina. |
 |
Droga jest rozjeżdżona przez ciężki sprzęt... |
 |
...i tutaj nie uciekniemy od śladów karczowania lasu. |
 |
Ostatnie metry podejścia przed nami. |
 |
Króciutki przystanek przed Wiszącymi Skałami... |
 |
...i przed ruinami dawnego schroniska. |
 |
Ze szczytu widzimy masyw Biskupiej Kopy. |
Na
wierzchołku na dłużej się nie zatrzymujemy. Tutejsze atrakcje, w
postaci kaplicy świętej Anny na wiszących skałach oraz ruin
schroniska doskonale znamy i pisaliśmy o nich chociażby w relacji z
naszej pierwszej wycieczki czy pokonywania Głównego Szlaku Sudeckiego. Żółty szlak prowadzi stromo w dół – w ciągu
dziesięciu minut tracimy sto metrów wysokości. Po dotarciu do
szlaku niebieskiego skręcamy w prawo i przez kolejne dziesięć
minut idziemy wygodnym leśnym duktem. Wtedy skręcamy w lewo i znów
jesteśmy na terenach, na których dawniej kwitło górnictwo złota.
O
wpół do siódmej jesteśmy na średniowiecznej tamie na Sarnim
Potoku. To jeden z najstarszych śladów inżynierii hydrotechnicznej
na Śląsku. Obecnie tama nie imponuje, ma zaledwie trzy metry
wysokości, ale przed wiekami miała być znacznie wyższa. Tutaj
urządzamy naszą jedyną tego dnia przerwę. Wcinamy podwieczorek,
po czym ruszamy dalej i po chwili mijamy jeszcze jeden dawny szyb
górniczy.
 |
Zejście z Przedniej Kopy jest dosyć strome. |
 |
Tama na Sarnim Potoku w całej okazałości. |
 |
Irena mówi, że sudeckie szlaki są jak dywany. |
 |
Resztki dawnego szybu górniczego. |
Tuż
przed siódmą wychodzimy z lasu i jesteśmy tuż przy Harcówce (378
m n.p.m.). Niewielkie wzniesienie to najniższy z szczytów Góry
Parkowej, jedyny którego dotychczas jeszcze nie zdobyliśmy. Na
samym wierzchołku znajduje się gospodarstwo, więc podchodzimy
tylko do ogrodzenia. Co prawda brakuje nam kilku metrów, szanujemy
jednak teren prywatny i uznajemy Harcówkę za zdobytą.
 |
Spod Harcówki znowu mamy widoki na Biskupią Kopę. |
 |
Harcówka zdobyta - za moimi plecami gospodarstwo. |
Dalej
nasz spacer się nieco komplikuje. Co prawda przebieg szlaku łatwo
odtwarzamy za pomocą mapy, ale brakuje już jakichkolwiek znaków w
terenie. Tabliczka informuje nas o zmianie przebiegu trasy i kieruje
w lewo, ale na tym wskazówki się kończą. Posłusznie schodzimy do
doliny Zdrojnika i idziemy w kierunku polany przy dawnym pensjonacie
„Waldesruh” (po II Wojnie Światowej – „Zacisze”). Zgodnie
z mapą powinniśmy przejść obok budynków i dotrzeć na ulicę
Parkową, drogę zagradza jednak ogrodzenie. Nie bardzo wiadomo co
robić, idziemy więc wzdłuż płotu, a następnie wzdłuż
Zdrojnika. Przez potok przechodzimy nowiutką drewnianą kładką.
Dobrze, że na zamknięcie tego odcinka szlaku ktoś zareagował
chociaż w ten sposób, ale braku oznaczeń i tak żal. Zaraz za
kładką kamienne schody prowadzą nas na ulicę Parkową, którą
kierujemy się w stronę Alei Jana Pawła II. Pozostaje nam kilka
minut spaceru asfaltem, po czym jesteśmy znowu przy samochodzie.
 |
Schodzimy do doliny Zdrojnika. |
 |
Drogę zagradza nam ogrodzenie. |
 |
Dawny pensjonat "Waldesruh". |
 |
Przez Zdrojnik prowadzi nas ta kładka. |
 |
A to już park zdrojowy - za chwilę wrócimy do samochodu. |
Tym
sposobem udaje się nam przejść cały Szlak Złotych Górników.
Wędrówka zajmuje niecałe trzy godzinki, ale przy żwawszym tempie
i braku przystanków można ją znacznie skrócić. Trasa nie sprawia
żadnych problemów kondycyjnych. Jedyną niedogodność stanowi
bardzo słabe oznaczenie szlaku na ostatnim odcinku. Z widoków czeka
na szlaku tylko panorama masywu Biskupiej Kopy, widoczna ze szczytu
Przedniej Kopy i spod Harcówki. Trasa jest wybitnie relaksacyjna i
godna polecenia jako spacerek na wolne popołudnie. Zwłaszcza jeżeli
ktoś jeszcze nie był na szczycie Przedniej Kopy, gdyż położone
tam kaplica i ruiny schroniska są szczególnie interesujące.
Ponadto szlak prowadzi bardzo blisko cywilizacji – zawrócenie i
powrót do najbliższych zabudowań na większości jego przebiegu
trwa do pół godziny, a bardzo często tylko kilka minut. Dla nas to
może nie najlepszy wybór na dzień spędzony w górach, ale
ponieważ mieliśmy do dyspozycji tylko kilka godzin – było jak
najbardziej warto.


Opis
trasy: Głuchołazy-Zdrój – przez Białą Głuchołaską na
Przednią Kopę – przez Sarni Potok i Harcówkę do
Głuchołaz-Zdroju
Odległość:
11 km
Czas
przejścia: 2 godziny 53 minuty
Punkty
GOT: 9
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz