Spacer
jedną z najpiękniejszych górskich dolin w Czechach, a następnie
podziwianie przepięknej panoramy, mogącej spokojnie konkurować z
widokami z Babiej Góry - tak najkrócej możemy podsumować naszą
wycieczkę na Pradziada. Jeżeli ktoś ma jeszcze wątpliwości, to
niech bierze plecak i jak najszybciej rusza na najwyższy szczyt
Jesioników. Ale najpierw niech obowiązkowo przeczyta naszą
relację!
To,
że kiedyś, w bliżej nieokreślonej przyszłości, trzeba będzie
zdobyć najwyższy szczyt Sudetów Wschodnich, wiedzieliśmy już od
dawna. Nie po to przecież sylwetka Pradziada z charakterystyczną
wieżą radiowo-telewizyjną przypomina nam o tym w co pogodniejszy
dzień, górując nad panoramą Wysokich Jesioników oraz Gór
Opawskich, żebyśmy zapomnieli. Konkretniejszy zamiar pojawił się
jednak dopiero minionej jesieni, chcieliśmy w ten sposób ukoronować
nasz górski sezon. Niestety ostatni cieplutki weekend okazał się
dla nas pierwszym po przeziębieniu, wybraliśmy się więc na
spokojny spacer po Przedgórzu Paczkowskim. Początek tej wiosny
woleliśmy spędzić na nieco niższych wysokościach, powoli
rozkręcając się. A kiedy zrobiło się w końcu ciepło i
pogodnie, trafiła nam się kilkutygodniowa przymusowa przerwa w
naszych wojażach.
No
i wreszcie w miniony czwartek wszystko ułożyło się tak, jak
powinno. Wolne w pracy i piękny słoneczny dzień – to wystarczyło
do postanowienia, że tym razem to właśnie Pradziad będzie nasz. Z
domu wyruszyliśmy stosunkowo późno, około 5:20. Przed nami było
niecałe półtorej godziny jazdy i stwierdziliśmy, że nie trzeba
się zrywać w środku nocy i można nacieszyć widokami po drodze.
Spokojnym tempem około 6:40 dojechaliśmy do Karlovej Studánki.
Kilka minut na ubranie butów oraz zebranie plecaków i ruszamy w
drogę.
Już
sam wybór parkingu pokazuje, że nasz stosunek do górskich wędrówek
trochę ewoluuje. Kiedy przed niecałymi dwoma laty w ekspresowym
tempie zaliczaliśmy szczyty Ziemi Kłodzkiej będące na liście
Korony Gór Polski, podjeżdżaliśmy jak najbliżej wierzchołka i z
reguły ruszaliśmy nań najkrótszą trasą. Tym razem też mamy
wybór – wszystkie parkingi w miejscowości, łącznie z tym przed
samym wejściem do doliny Białej Opawy, są w ten poranek dnia
roboczego zupełnie puste. A my zatrzymujemy się na pierwszym od
strony Ludwikowa, nie wjeżdżamy nawet porządnie do Karlovej
Studánki. Chcemy się po prostu przespacerować przez miejscowość
i nacieszyć dniem. I choć za wędrówkami po asfalcie jakoś
szczególnie nie przepadamy, uznajemy że było warto. Drewniana
zabudowa uzdrowiska robi bardzo klimatyczne wrażenie. O szczegóły
architektoniczne jednak nas nie pytajcie, mimo wszystko ciągnie nas
wyżej. Co do parkingu – jest płatny, cena za cały dzień postoju
to 70 koron. O tej porze jednak nikogo tam jeszcze nie ma, planujemy
więc uiścić opłatę po powrocie.
Tuż
przed siódmą jesteśmy już przy pierwszym wodospadzie. Irena prosi
o zrobienie jej zdjęcia, zatrzymujemy się więc, nie mając jeszcze
pojęcia, jakie widoki czekają nas dalej. Tutaj jest też pierwsza z
trzynastu stacji ścieżki przyrodniczej, której opisy sporządzono
w językach czeskim polskim, niemieckim i angielskim. Stąd podążamy
za znakami żółtymi i niebieskim, najpierw kawałek asfaltem, a
następnie już dnem doliny. Szlak wzdłuż Białej Opawy z początku
jest wygodny i szeroki, na tym pierwszym odcinku przechodzimy tylko
przez jeden drewniany mostek. Podejście jest bardzo łagodne. W ten
sposób dostajemy się aż do rozejścia szlaków, miejsca
oznaczonego jako Na Paloučku. Szlak niebieski prowadzi w prawo,
żółty - w lewo.
|
Pierwszy z bardzo wielu wodospadów na trasie. |
|
Kawałek pokonujemy asfaltem. |
|
Za chwilę wejdziemy do doliny Białej Opawy. |
|
Pierwszy z mostów już przed nami. |
|
Rozwidlenie szlaków żółtego i niebieskiego. |
Przyznamy
szczerze, że mieliśmy pewne wątpliwości. Może to trochę głupie,
ale po kilku tygodniach przerwy w wycieczkach podchodziliśmy bardzo
ostrożnie do szlaku, który jest rozreklamowany jako jeden z
najtrudniejszych w Sudetach. Dodatkowo już na rozwidleniu czytamy
ostrzeżenia, żeby żółtych znaków nie wybierać zimą, a
najlepiej tędy nie schodzić, traktować szlak jako jednokierunkowy.
Nie będziemy budować napięcia – obawy były niepotrzebne.
Szliśmy spokojnie, byliśmy ostrożni i bez problemów daliśmy
sobie radę.
Do
miejsca o nazwie Nad vodopády, gdzie szlaki ponownie się łączą,
docieramy po nieco ponad godzinie. Zazwyczaj dokładnie opisujemy,
gdzie pojawiają się bardziej strome podejścia, atrakcje typu
mosty, drabiny czy łańcuchy, kiedy szlak skręca. Tutaj… nie ma
to sensu. Należy po prostu szukać żółtych znaków i cieszyć się
otoczeniem. Obiecujemy, że na żółtym szlaku w dolinie Białej
Opawy na godzinę/półtorej poczujecie się jak w zupełnie innym,
górskim świecie. Nie spieszcie się, dajcie sobie czas. Naprawdę
warto. Irena kilkukrotnie mówi, że nie myśli nawet o celu naszej
wędrówki, mogłaby się po prostu tutaj zatrzymać i cieszyć oczy
przez cały dzięń. Zresztą, jeżeli nie przekonują Was nasze
słowa, po prostu obejrzyjcie te zdjęcia…
|
To już schody, którymi wychodzimy z doliny. |
Dalej
idziemy już za znakami niebieskimi, typową sudecką ścieżką.
Jest jeszcze jeden mostek, a pod samym schroniskiem podejście
stromymi schodami, ale w porównaniu do wrażeń z doliny to pestka.
Do schroniska Barborka docieramy tuż przed dziesiątą, budynek jest
duży, czysto tu i schludnie. Chwilę odpoczywamy i ruszamy dalej, a
szlak prowadzi nas asfaltową drogą, która dociera pod samo
schronisko. Przed Barborką spotykamy też pierwszych tego dnia
wędrowców na szlaku. Tak, takie mamy szczęście, że w tak
pięknych miejscach często jesteśmy sami. Przez kilka minut
podążamy jeszcze za niebieskimi znakami i wtedy po raz pierwszy od
wyjścia z samochodu widzimy szczyt.
|
I ostatni mostek w drodze na szczyt. |
|
Teraz idziemy już typową sudecką ścieżką. |
|
Barborka to duże i zadbane schronisko. |
|
Pierwszy raz po wyjściu z samochodu widzimy szczyt. |
Na
skrzyżowaniu szlaków U Barborky zmieniamy znaki na czerwone,
kolorem nie trzeba się już jednak specjalnie przejmować. Na sam
wierzchołek prowadzi szeroka asfaltowa szosa, która leniwie okrąża
szczyt. Aż kusi, żeby skrócić sobie drogę na przełaj, ale
twardo trzymamy się nakazanej trasy – zresztą w miejscach które
do skrótów zachęcają najbardziej, znajdują się sprytnie
rozmieszczone zakazy. Z lewej też co jakiś czas stoją ławeczki
zachęcając do odpoczynku. Pojawiają się też pierwsze widoki, a z
każdym krokiem widać coraz więcej. Kiedy wychodzimy ponad wysokość
drzew, ledwo powstrzymujemy się przed zatrzymywaniem się co chwilę
i podziwianiem panoramy. Wiemy jednak, że u samej góry będzie
jeszcze pięknej.
|
Taką drogą pniemy się w górę przez niemal trzy kwadranse. |
|
Z lewej pojawiają się już pierwsze widoki. |
|
Wierzchołek wydaje się na wyciągnięcie ręki. |
Na
szczycie jesteśmy chwilę przed jedenastą. Towarzyszy nam to
niesamowite wrażenie, kiedy nic w zasięgu wzroku nie znajduje się
wyżej. Mamy cały świat u stóp… Robimy sobie pamiątkowe zdjęcia
przy tabliczce i ruszamy do wieży. Za 80 koron od osoby w 24 sekundy
wjeżdżamy na taras widokowy, znajdujący się na oszklonej
platformie, na 1564 metrach nad poziomem morza.
Widoczność
jest rewelacyjna. Śnieżnik i Czarna Góra wydaje się być na
wyciągniecie ręki, Biskupia Kopa to mała górka ledwo wystająca
nad Orlik, na wschodzie majaczą niewyraźne sylwetki Beskidów. Dużo
lepiej widać Śnieżkę, a szczyty Wysokich Jesioników wydają się
oddalone tylko o kilka kroków. Trudno nam nasycić oczy, nie wiemy
na czym się skupić. Chyba znowu trzeba będzie trochę wspomóc się
zdjęciami.
|
Żeby nie był, że się nie wdrapaliśmy! |
|
Widok w kierunku Vysoka hole. |
|
Zbiornik Dlouhe strane. |
|
Na trzecim planie Śnieżnik i Czarna Góra, na czwartym - Karkonosze. |
|
A te małe górki na horyzoncie to Biskupia i Srebrna Kopa. |
Mimo przepięknych widoków wieża nie
do końca przypada nam do gustu. Nowoczesny wygląd nie pasuje nam do
sudeckiego, górskiego otoczenia, chętniej widzielibyśmy tutaj
kamienną budowlę. To i asfaltowa droga na sam szczyt trochę psują
nam wrażenie. Nie zrozumcie nas źle, na Pradziadzie naprawdę
bardzo nam się podobało. Z naszych dotychczasowych zdobyczy
wyprzedza go chyba tylko Babia Góra, a dolina Białej Opawy sprawia,
że różnica jest naprawdę niewielka. Serdecznie polecamy się
tutaj wybrać, bo jest rewelacyjnie. Sami jeszcze przez chwilę
krążymy wokół wieży, nie chcąc pożegnać się z Pradziadem. W
końcu jednak ruszamy dalej. Przecież nie ma jeszcze południa, a
kolejny szczyt już na nas czeka.
Trasa:
Karlova Studánka – Na Paloučku (szlak żółty doliną Białej Opawy) – Nad vodopády
– Pod Ovčarnou – schronisko Barborka – U Barborky – Pod
Pradĕdem - Pradĕd
Czas
przejścia: 3 godziny 56 minut
Odległość:
13,2 km
Punkty
GOT: 15
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz