Na długiej liście zaplanowanych przez nas wycieczek od jesieni widniała wyprawa w Niskie Jesioniki. Plan nietypowy o tyle, że nie zakładał całodziennego wędrowania po szlakach, a wycieczkę nieco bardziej urozmaiconą, podczas której chcieliśmy również zajrzeć w mury dwóch zamków, a pieszo przemierzyć dwa względnie krótkie odcinki. Jesteście ciekawi, co nam z tego wyszło?
W trasę również wyruszamy w sposób dla nas nietypowy. Nie zrywamy się o świcie, na samym początku dnia obowiązki rodzinne zatrzymują nas w domu. Do samochodu wsiadamy dopiero po drugim śniadaniu i u pierwszego wycieczkowego celu jesteśmy około 10:40. Mimo pogodnej niedzieli wolnych miejsc parkingowych pod zamkiem w Brunatlu nie brakuje (parking w niedziele jest darmowy). Jeszcze przed samym wyjazdem Irena pyta, czy budowla będzie bardziej przypominać bajkowy pałac w Mosznej, czy pustą skorupę zamku w Bontida, jaką miałem okazję obejrzeć w połowie maja w północnej Rumunii. Odpowiadam, że raczej powinna się spodziewać czegoś w charakterze Pszczyny.
Poprzeczkę stawiam w ten sposób dosyć wysoko, ale miejsce spełnia oczekiwania. Pierwsza miła niespodzianka jest taka, że w grupie zwiedzających jesteśmy tylko my i para Czechów. Otrzymujemy również wydruk z informacjami o zamku i odwiedzanych pomieszczeniach w języku polskim. Co prawda, tłumaczenie jest raczej marnej jakości i z daleka pachnie translatorem powszechnie znanej wyszukiwarki, ale najważniejsze rzeczy można z niego wyczytać. Za cały pakiet zwiedzania płacimy 230 koron, czyli w przeliczeniu nieco ponad 30 złotych (dwa bilety po 100 koron, 20 koron za możliwość fotografowania oraz 10 koron za udostępnienie polskojęzycznego wydruku). O historii zamku rozpisywać się nie będziemy, tę bez problemu znajdziecie w innych miejscach. Zdradzimy za to, że przez długi czas należał do Krzyżaków. Tych samych, którzy w dość powszechnej (i równie błędnej) opinii przestali istnieć po hołdzie pruskim w 1525 roku i dokładnie tych samych, przy których kamieniu granicznym kilka dni wcześniej pałaszowaliśmy kanapki na Vysoká hole. Co do wnętrz – zachwycające, Irena napatrzeć się nie umiała zwłaszcza na niezwykle barwnie malowane ściany i pięknie zachowane meble, sekretarzyki i piecyki. Zobaczcie sami na zdjęciach poniżej.
W
45 minut zwiedzamy naprawdę sporo pomieszczeń, potem spacerujemy
jeszcze po udostępnionej dla zwiedzających części parku. W samo
południe siadamy przy znajdującej się nieopodal naszego miejsca
parkingowego fontannie i wcinamy kanapki. Ciepło, słońce grzeje
przyjemnie i nie za mocno, a schludne elewacje okolicznej zabudowy
cieszą oko. Trochę się rozleniwiamy, ale wreszcie ruszamy w stronę
tytułowego celu niniejszego wpisu, najwyższego szczytu Niskich
Jesioników.
Do
Dĕtřichova nad Bystřicí dojeżdżamy w dwadzieścia minut.
Samochód zostawiamy na parkingu pod miejscowym urzędem, który w
niedzielę jest całkowicie pusty. Asfaltową drogą ruszamy w górę,
a następnie skręcamy w lewo. Po kilku minutach dostrzegamy czerwone
znaki, które mają nas zaprowadzić na sam wierzchołek. Musimy
przyznać, że to jedno z dotychczas najprostszych podejść w naszym
skromnym górskim CV. Trasa jest banalna – przez jakieś 2,5
kilometra idziemy przed siebie, nieszczególnie stromą drogą przez
las. Tutaj mamy jedyne po drodze widoki - w pewnej chwili z lewej
otwiera się panorama Wysokich Jesioników. Jakoś specjalnie gorąco
nie jest, za to asfaltowa powierzchnia momentami topi się pod
stopami i przykleja do podeszw. Zleceniodawca inwestycji pewnie nie
przewidział tutaj specjalnie intensywnego ruchu.
Przez chwilę poszukujemy czerwonego szlaku. |
Asfalt wręcz klei się do podeszw. |
Przez chwilę widać z lewej Wysokie Jesioniki. |
Wreszcie
szlak skręca w prawo i przez niecały kilometr prowadzi pod górę,
miejscami nawet stromo. W końcu te niecałe 200 metrów różnicy
wysokości od parkingu trzeba w końcu pokonać. I nagle, zupełnie
bez ostrzeżenia, robi się płasko, widzimy ławkę, wieżę
jakiegoś nadajnika i tabliczkę z nazwą szczytu. Szliśmy zaledwie
50 minut, a spodziewaliśmy się jakiejś półtorej godziny spaceru.
Z niedowierzaniem idziemy jeszcze chwilę za czerwonymi znakami, ale
teren zaczyna znów opadać. Czyli jednak zdobyliśmy już szczyt!
Spędzamy tu chwilę i spokojnym tempem wracamy na dół. Szlak nie
jest zbyt popularny, podczas całej wędrówki spotykamy zaledwie
sześć osób. Co ciekawe, cztery z nich rozmawiają po polsku.
Do
samochodu wracamy o wpół do trzeciej. Irenie wpada w oko miejscowy
kościółek i ma ochotę wokół trochę pomyszkować, robimy jednak
tylko kilka zdjęć z daleka i ruszamy dalej, bo w planach mamy
odwiedzenie kolejnych ciekawych miejsc.
Po niecałych trzech kilometrach szlak zmienia charakter. |
Przez chwilę robi się nawet stromiej. |
Dowód, że Irena dotarła na wierzchołek. |
Kościółek góruje nad miejscowością. |
Opis
trasy: Dĕtřichov nad Bystřicí – Slunečná -
Dĕtřichov nad Bystřicí
Odległość:
6,8 km
Czas
przejścia: 1 godzina 47 minut
Punkty
GOT: 8
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz