niedziela, 23 kwietnia 2017

Na Brzeźnicę (492 m n.p.m.)

Podczas podróży palcem po mapie, Brzeźnica nie robi na nas żadnego wrażenia. Nawet najmniejszego. Ot, wzniesienie nie za wysokie, obok którego nie widnieje żaden punkt godny zboczenia ze szlaku i warty obejrzenia. Tym bardziej, że tuż pod nosem mamy szlak długodystansowy E3, resztki kolei sowiogórskiej w Górach Bardzkich, a kawałek dalej przepiękne Góry Sowie. Po co w takim razie tu zaglądać? No cóż, będziemy przechodzić przez położony u stóp Brzeźnicy Mikołajów, a sam wierzchołek jest w wykazie szczytów należących do Korony Sudetów Polskich i Sudeckiego Włóczykija. Może więc jednak warto tam zajrzeć?

Takich wątpliwości rzecz jasna nie roztrząsamy już na trasie, a najczęściej jeszcze na etapie planowania. Tak sobie myślimy, że dołożenie najwyższego szczytu Obniżenia Otmuchowskiego akurat dopełni naszą górską dniówkę i nieco urozmaici spacer Grzbietem Zachodnim Gór Bardzkich. W każdym razie, kiedy chwilę po jedenastej schodzimy z Wilczaka, wiemy już czego chcemy. Najpierw kierujemy się po własnych śladach za niebieskimi znakami w stronę Przełęczy Wilczej. Strome zejście według mapy ma zająć dziesięć minut. My jednak tradycyjnie szybciej niż przewidują czasy na tabliczkach radzimy sobie z podejściami, schodzimy natomiast o wiele ostrożniej. Po kwadransie jesteśmy tuż przy przełęczy, nie schodzimy jednak do samego parkingu i altany, a skręcamy w prawo.
Przez następne cztery kilometry podążamy wygodną leśną drogą, którą poprowadzone zostały dwie ścieżki rowerowe – żółta i zielona. Trasa z początku oznaczona jest porządnie, potem znaków na nasz gust jest nieco mało, tym bardziej że droga raz po raz skręca. Ostatecznie jednak dobrze wychodzimy na przestrzeganiu zasady, że za każdym razem idziemy najlepiej utrzymanym traktem. Już po kilku minutach droga skręca ostro w prawo, mijając bezimienne wzniesienie, które mamy po lewej. Jest dosyć słabo zadrzewione i przeczuwamy, że będzie tam całkiem widokowo. Wdrapujemy się kilka metrów i rzeczywiście – zostajemy nagrodzeni panoramą Przedgórza Sudeckiego oraz widokiem na Twierdzę Srebrnogórską.
Nasza trasa prowadzi wygodną, leśną drogą.
W oddali cały czas towarzyszy nam Twierdza Srebrnogórska.
Dalej jest już mniej widokowo, ale i tak nam się bardzo podoba. Wiosna nie przejęła jeszcze pełni rządów w górach, zieleń traw i młodych liści przeplata się więc co rusz z kolorami minionej jesieni. Kiedy zaczynamy już wyraźnie schodzić, z prawej dołącza do nas potok Wełna. Słońce raz po raz się do nas uśmiecha, słychać śpiew ptaków. I żadnych samochodów, żadnych pił mechanicznych. Jest pięknie. Szkoda, że nikt nie dzieli się z nami tym spokojem – innych wędrowców na szlaku nadal brak.
Po drodze jest cicho i spokojnie.
Z prawej dołącza do nas potok Wełna.
Las mieni się barwami wiosny i jesieni.
Po niespełna godzinie takiego spaceru docieramy do pierwszych zabudowań Mikołajowa. Wciśnięta w górską dolinę wieś zrazu robi smutne wrażenie – duża część domów jest opuszczona i zaniedbana. Im bardziej zbliżamy się do centrum, tym jest lepiej. Żywą ozdobą jest potężny indyk, który spaceruje spokojnie na skraju szlaku. Bardzo ładny jest kościółek pod wezwaniem świętego Jana Nepomucena. Znajdujemy też miejsce z tablicą „Polska wioska świętego Mikołaja”. O tej porze roku jednak nic się tutaj nie dzieje i trudno nam sobie wyobrazić, jak to wszystko wygląda w grudniu. Wreszcie mijamy kolejny bardzo ładny przystanek autobusowy. Ciekawa rzecz – u nas przystanki raczej należą do mniej estetycznych elementów okolicy, a tutaj wyraźnie nadają miejscowościom kolorytu. Docieramy do zielonego szlaku, którym będziemy już spacerować do końca dnia.
Pierwszy budynek Mikołajowa jest opuszczony...
...a kolejne też przedstawiają dość smutny widok.
Indyczy komitet powitalny :)
Kościółek p.w. św. Jana Nepomucena robi za to bardzo sympatyczne wrażenie.
Jest i rzeźba św. Mikołaja.
W tej okolicy przystanki wyglądają całkiem optymistycznie.
Z centrum Mikołajowa wyraźnie widzimy już nasz kolejny cel. Brzeźnica okazuje się niezwykle fotogeniczna, górując nad okolicznymi polami. Zupełnie inaczej niż na mapie. Kiedy stajemy z nią oko w oko, nagle wygląda też na solidny kawał góry, a nie płaskie i nudne wzniesienie. Zanim zaczniemy się wspinać, musimy jeszcze przejść jakiś kilometr asfaltem do Kolonii Budzów. Najpierw spotykamy pierwszych ludzi od parkingowego na Przełęczy Srebrnogórskiej. Pani z dzieckiem to jednak zdecydowanie nie turyści, a mieszkańcy okolicy na niedzielnym spacerze. Po chwili kilkanaście metrów przed nami z zarośli leniwie wychodzi sarna. Zupełnie nie spodziewa się naszej obecności i spokojnie rozgląda się w lewo, a potem w prawo. Wtedy nas zauważa i dostaje niezłego przyspieszenia, gnając w stronę najbliższych drzew. Kiedy po kilku sekundach do nich dociera, znowu jak gdyby nigdy nic włącza leniwy bieg.
Pierwszy rzut oka na Brzeźnicę.
Góra ma tylko 492 m n.p.m., a robi wrażenie.
Za pierwszymi zabudowaniami Kolonii Budzów zielone znaki kierują nas w prawo. Najpierw idziemy leśną drogą, następnie jednak podejście staje się dosyć strome i prowadzi wąską ścieżką. Nie tego się spodziewaliśmy. Myśleliśmy o płaskim wzgórzu, a tutaj Brzeźnica pokazuje pazur. Z lewej i prawej widzimy strome zbocza, gdzieniegdzie pokazują się też skałki. Kiedy docieramy na sam szczyt, mamy za sobą jakieś dwadzieścia minut porządnej wspinaczki. Wegetacja również tutaj jeszcze w pełni nie ruszyła, dzięki czemu pomiędzy gałęziami widzimy panoramę Gór Bardzkich z jednej, a Gór Sowich i wzgórz Bielawskich z drugiej strony.
Na początku wspinamy się leśną drogą...
...a po chwili już dosyć wąską ścieżką.
Na koniec stoki stają się nawet całkiem strome.
No i jesteśmy na szczycie!
Musimy się tutaj trochę usprawiedliwić. Na takie a nie inne nastawienie do Brzeźnicy wpłynęła nie tylko sama mapa, ale i Andrzej Sapkowski. Na kartach „Narrenturmu” nazywał ten masyw Grochową i umieścił tutaj rozległe polany, na których Reinmar i Jutta uczestniczyli w sabacie. Tymczasem zastanawiamy się, czy autor powieści czasem nie był tutaj tylko „palcem po mapie”, bo miejsca jest naprawdę niewiele. A może jednak Sapkowski miał na myśli położony nieco bliżej Ząbkowic Śląskich Grochowiec?
My tymczasem po zdobyciu tego najwyższego szczytu Obniżenia Otmuchowskiego cieszymy się bliskością przyrody i zatrzymujemy się na Brzeźnicy na posiłek. Odpoczywamy chwilę, bo przed nami jest jeszcze dalsza wędrówka, a Irena jest już mocno zmęczona. Czeka nas trochę śladów historii, a trochę mniej sam na sam z przyrodą, bo w końcu spotkamy kogoś na szlaku. O tym jednak napiszemy w ostatniej części naszej relacji.
Opis trasy: Wilczak – Przełęcz Wilcza – Mikołajów – Brzeźnica
Odległość: 7,3 km
Czas przejścia: 2 godziny

Punkty GOT: 7

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz