Po bardzo udanym dniu wędrówki po Beskidzie Żywieckim, kolejny dzień postanowiliśmy
spędzić w Beskidzie Śląskim. W grę wchodziły wejścia na
Równicę, Czantorię Wielką albo Stożek Wielki. Tak się składa,
że wszystkie trzy szczyty znajdują się na (albo tuż obok)
Głównego Szlaku Beskidzkiego. Zdecydowaliśmy więc, że zabierzemy
się do rzeczy po kolei i zaczniemy od pierwszego odcinku szlaku z
Równicą.
Niedziela zaczyna się dla nas tuż po
piątej rano. Przed wyjazdem na szlak mamy sporo do zrobienia, nie
spieszymy się jednak przy tym jakoś szczególnie, chcemy wszystko
załatwić porządnie. Wcinamy pożywne śniadanko, popijamy świeżą
kawą i pakujemy nasze bagaże. Tym razem prosto ze szlaku będziemy
wracać do domu, musimy więc wszystko zapakować do samochodu. Kiedy
zanoszę do bagażnika nasze torby podróżne, zaskakuje mnie mroźna
aura. Cały pojazd jest oszroniony, nie mamy ze sobą nic do
skrobania szyb, więc na chwilę włączam silnik i ogrzewanie. Kiedy
wracam do pokoju i mówię o przymrozku na zewnątrz, Irena nie do
końca mi wierzy, podejrzewa, że trochę wyolbrzymiam. Po chwili
przekonuje się na własne oczy, że jesień na dobre już zawitała
w Beskidy.
|
Po samochodzie widać, że to już ewidentnie jesień. |
W drogę do Ustronia ruszamy tuż przed
siódmą, wśród morza mgieł. Podróż jest pełna wrażeń,
szczególnie okolice Koniakowa i Istebnej wyglądają w tej scenerii
niesamowicie. Irena po drodze zauważa tablicę informującą o
muzeum koronki i obiecuje sobie je kiedyś odwiedzić. Spokojna jazda
pod dworzec PKP Ustroń-Zdrój zajmuje nam nieco ponad godzinę. Tuż
obok znajduje się płatny parking miejscowego klubu sportowego, o
tej porze prawie pusty. Tutaj zostawiamy nasz środek lokomocji i
udajemy się w kierunku czerwonej kropki. W ten sposób zaczynamy
naszą jednodniową przygodę na Głównym Szlakiem Beskidzkim.
|
Irenie było pod "kropką" ewidentnie chłodno. |
|
Mi już znacznie cieplej. |
Trasa zachwyca nas już od samego
początku. Po kilku minutach spaceru przekraczamy Wisłę. W tafli
Królowej Polskich Rzek odbija się poranne słońce, którego tarcza
akurat wyłoniła się zza Równicy. Następnie idziemy przez całkiem
urokliwą dzielnicę sanatoryjno-zdrojową Ustronia. Wreszcie po pół
godzinie mijamy ostatni z domów, zwracając uwagę na czyściutką i
wypielęgnowaną parę koni, spacerującą po podwórku. Szeroką
gruntową drogą wchodzimy w las i jeszcze przez kilkanaście minut
swobodnie spacerujemy. Z prawej towarzyszy nam szum potoku
Gościradowiec, którego dolina zaprowadzi nas pod szczyt. I to
prawie całe towarzystwo, przez znaczną większość czasu jesteśmy
na szlaku sami. Mija nas tylko para z psem, samotny fotograf i nieco
większa grupa wędrowców, która chwilę po nas ruszyła spod
„kropki” na dworcu Ustroń-Zdrój.
|
Poranne słońce wygląda zza Równicy i oświetla Wisłę. |
|
Za GSB wchodzimy w część zdrojową Ustronia. |
|
Przyjemna zabudowa tej części miasta. |
|
Jeszcze ta łąka i dalej już będzie las. |
|
Tym sympatycznym widokiem żegnamy Ustroń. |
|
Początek szlaku do najtrudniejszych nie należy. |
W połowie długości doliny potoku
charakter trasy mocno się zmienia. Podejście robi się bardzo
strome. Na krótkim odcinku zyskujemy ponad dwieście metrów
wysokości. Pierwszy postój planowaliśmy dopiero na wierzchołku
Równicy, na którą zamierzaliśmy szybciutko wejść. Zatrzymujemy
się już jednak przy kamiennym ołtarzu ewangelików, gdzie
miejscowi protestanci odprawiali swoje nabożeństwa w latach, kiedy
w mieście zabraniano im praktyk religijnych. Stąd idziemy jeszcze
kawałek za czerwonymi znakami, zanim docieramy do budynku dawnego
schroniska PTTK na Równicy.
|
Nagle podejście jest już całkiem strome. |
|
Jeden z pierwszych odcinków Gościradowca. |
|
Tak dziś wygląda kamień ewangelików. |
|
Są i pierwsze widoki na Ustroń. |
|
Jeszcze kawałek stromo pod górę. |
|
To już ostatnie metry przed schroniskiem. |
Żeby dostać się na szczyt, musimy
przejść kawałek żółtym szlakiem. Gdzieniegdzie znowu jest
stromo, spowalniają nas jednak również fantastyczne widoki. To
odcinek pomiędzy dawnym schroniskiem a wierzchołkiem Równicy jest
najbardziej widokowy tego dnia. Na piękną panoramę składają się
między innymi Czantoria Wielka i Mała, Stożek Wielki, Barania
Góra, szczyty Beskidu Żywieckiego i Śląsko-Morawskiego, a także
zabudowania Ustronia.
|
Dawne schronisko PTTK na Równicy, w tle Czantoria Wielka. |
|
Widok w kierunku Soszowa Wielkiego i Stożka Wielkiego. |
|
Mała Czantoria, a w tle Beskid Śląsko-Morawski. |
|
Jeszcze raz spoglądamy na Ustroń. |
|
To już ostatnie metry przed szczytem. |
Przy tabliczce oznaczającej szczyt
jesteśmy tuż po dziesiątej. Wierzchołek Równicy jest porośnięty
lasem, ograniczone widoki obejmują przede wszystkim masyw Błatniej.
Wokół jest jesiennie, na drzewach pełno kolorowych liści.
Jesteśmy tu prawie sami, w pobliżu kręci się tylko dwóch panów,
którzy byli tu chwilę przed nami. Przysiadamy na jednym z pniaków
i pałaszujemy drugie śniadanie. Przy okazji nieco odpoczywamy, bo
trochę nie doceniliśmy tej górki i odczuliśmy podejście. Kiedy
kończymy posiłek, na szczyt wchodzą kolejne grupy ludzi. Coraz
więcej i więcej. Postanawiamy, że czas schodzić.
|
No to Równica zdobyta! |
|
Widoki w kierunku Błatniej, gdzieś tam w dolinie jest Brenna. |
Powrót na Główny Szlak Beskidzki
zajmuje nam jednak niemal pół godziny. Co rusz dostrzegamy grupy
całkiem ładnych muchomorów czerwonych, a Irena, nie posiada się z
zachwytu. Co chwilę zatrzymuje się, ogląda i fotografuje kapelusze
grzybów. Nie narzekam, bo jesteśmy znów na bardzo widokowym
odcinku.
|
Irena kręci dokument "Sekretne życie muchomorów". |
|
I Ustroń z góry po raz ostatni :) |
Kiedy docieramy do budynku dawnego
schroniska, chcemy wejść do środka i podbić nasze książeczki.
Wychodzący z prywatnej teraz restauracji pan informuje nas jednak,
że wewnątrz nie mają pieczątki. Przechodzimy więc do sklepu z
pamiątkami naprzeciwko, gdzie pieczątka się przeniosła. Aż do
tego miejsca prowadzi asfaltowa droga, na parkingach i poboczu z
minuty na minutę przybywa samochodów. Wokół jest coraz tłoczniej.
Trzeba ruszać dalej w dół, w kierunku stacji PKP Ustroń-Polana.
|
Budynek dawnego schroniska z bliska. |
|
Tak też można dojechać pod sam szczyt. |
Droga zajmuje nam prawie półtorej
godziny i idziemy o zakład, że to najmniej przyjemny odcinek
najdłuższego szlaku polskich gór. Wąską asfaltówką co chwilę
mkną pod górę samochody, które na nasz gust jadą zdecydowanie za
szybko. Raz po raz schodzimy dalej na pobocze i z radością witamy
te fragmenty szlaku, które opuszczają utwardzoną drogę. Jest ich
niestety niewiele i najczęściej pozostaje właśnie pobocze.
|
Jeden z przyjemniejszych fragmentów drogi na dół. |
|
Przed nami Czantoria Wielka. |
Kiedy wreszcie kończymy ten etap
wędrówki, zbliżamy się do potoku Jaszowiec. Naszą uwagę
zwracają uczestnicy biegu Barbarian Race, którzy właśnie pokonują
jedną z przeszkód, polegającą na przedzieraniu się przez
sięgający łydek nurt rzeczki. Po chwili widzimy jeszcze pochylnię,
ścianki, liny, a także część trasy przebiegającą nurtem Wisły.
Nie zazdrościmy uczestnikom trudów, ale kondycji i samozaparcia –
już jak najbardziej. Na drugi brzeg Królowej Polskich Rzek
przechodzimy przez wiszącą kładkę dla pieszych i po chwili
jesteśmy już na stacji Ustroń Polana.
|
Taki ciekawym mostkiem wracamy na lewy brzeg Wisły. |
Tutaj opuszczamy Główny Szlak
Beskidzki. Rano zastanawialiśmy się jeszcze, czy na parking nie
wracać przez Czantorię Wielką, ale bardzo uciążliwe zejście z
Równicy całkiem pozbawiło nas na to ochoty. Postanawiamy wrócić
prosto do samochodu. Przez kilkaset metrów idziemy wzdłuż trasy
Ustroń-Wisła, dalej przechodzimy na drogę wiodącą do centrum
Ustronia. Wreszcie docieramy na prowadzący z Czantorii niebieski
szlak. Ten ostatni etap naszej wędrówki jest znowu całkiem
przyjemny. Przez pół godziny idziemy wzdłuż Wisły, a następnie
parkiem.
|
Na pożegnanie zerkamy jeszcze na Równicę i Królową Polskich Rzek. |
Miejscowość jest zupełnie nie do
poznania. O ósmej rano na ulicach było pusto, teraz pełno tu
samochodów i pieszych. Nasz parking jest zapełniony do ostatniego
miejsca, nie ma nawet gdzie manewrować i aż na drogę wyjeżdżamy
tyłem. Przez chwilę zastanawiamy się jeszcze, czy nie zjeść
gdzieś tutaj obiadu. Takie tłumy to jednak zupełnie nie nasza
bajka, postanawiamy więc odłożyć posiłek o półtorej godziny i
jechać do domu.
Pogoda jest piękna i Beskid Śląski
opuszczamy z żalem. Gdybyśmy wcześniej zdecydowali się odpuścić
Czantorię, wydłużylibyśmy sobie nieco spacer i z Równicy do
Ustronia-Polany przeszli przez Orłową. Nie ma jednak tego złego –
dzięki temu o przyzwoitej wracamy do domu. A w okolice Wisły i tak
planujemy jeszcze w najbliższych miesiącach wrócić – chcemy
jeszcze zajrzeć na Czantorię, Soszów i Stożek (wszystkie te
szczyty obligatoryjnie „Wielkie”). Nasz beskidzki weekend
uznajemy za bardzo udany. Jest tylko jeden mankament całej wyprawy,
i to ten co zawsze – skończyła się za szybko ;)
Opis trasy: Ustroń –
Schronisko PTTK na Równicy – Równica – Schronisko PTTK na
Równicy – Ustroń-Polana - Ustroń
Odległość: 12,5 km
Czas przejścia: 5 godzin
7 minut
Punkty GOT: 19
Wow bardzo ładny wynik jeśli chodzi o odległość. Moglibyście stworzyć też jakiś wpis o tym jakiego sprzętu turystycznego używacie. Jakie buty trekkingowe, kurtki itp. :)
OdpowiedzUsuńOj, tu wyniki bywały znacznie lepsze ;) Co do sprzętu to strasznie mało by się tego na wpis nazbierało, tylko buty mamy w miarę porządne. Może jeszcze trochę pochodzimy po górach, pozbieramy trochę doświadczeń i wtedy będzie można coś o butach napisać :)
OdpowiedzUsuń