sobota, 21 kwietnia 2018

Na Kotarz (974 m n. p. m.)

Drugi dzień kwietniowego weekendu w Beskidzie Śląskim stanowił dla nas bardzo nietypową przygodę. Po raz pierwszy od dawna ruszyliśmy na szlak nie po to, by zdobyć planowane od dawna szczyty, a po prostu zobaczyć gdzie nas nogi poniosą. W ten sposób udało nam się poznać kilka bardzo ciekawych miejsc.
Nasz plan polega na unikaniu znaczących podejść i spokojnym spacerze po Beskidzie Śląskim. Wybieramy więc wędrówkę z Przełęczy Salmopolskiej na Stary Groń. Dochodzi w tej sposób do niecodziennej sytuacji, bo po raz pierwszy zamiast wspinać się na szczyt, będziemy w przeważającej mierze… na niego schodzić, za podejście będzie nas czekało w drodze powrotnej. Jak się domyślacie po tytule, na tym etapie nie wiemy też jeszcze, gdzie ostatecznie zaprowadzi nas szlak.
Wyjazd z kwatery zajmuje nam dłużej niż zwykle – nie dość że się porządnie wysypiamy (co dla nas oznacza pobudkę tuż przed siódmą), to jeszcze pakujemy nasze rzeczy do samochodu. W efekcie na przełęczy jesteśmy dopiero o dziewiątej. Wybieramy niewielki parking przy drodze leśnej z prawej strony (patrząc od strony Wisły), tam widzimy mniejszy potencjał na kolizje w czasie naszej nieobecności ;) Po chwili wychodzimy już na szlak.
Na Przełęczy Salmopolskiej pojwia się coraz więcej ludzi, dlatego szybko za czerwonymi znakami podchodzimy na Biały Krzyż i Grabową. Zgodnie z planem z Grabowej schodzimy czarnym szlakiem, szybko tracąc w ten sposób niemal 200 metrów wysokości. To niby niewiele, ale czując jeszcze w nogach poprzedni dzień, pamiętamy, że trzeba będzie tu się znów wdrapać. Już podczas zejścia łapiemy pierwsze widoki na pasmo Czantorii i Stożka. W najniższym punkcie trasy mijamy pasące się stadko owiec i chatę pod Grabową. Powoli zaczynamy się wspinać na długie i łagodne podejście na Stary Groń. To tylko kilkadziesiąt metrów w górę, rozłożone na ponad trzy kilometry, dlatego nie męczymy się niemal wcale. Za to cieszymy się ładną pogodą. Powietrze nie jest tak czyste jak dzień wcześniej, i tak bardzo dokładnie widzimy na pierwszym planie pasmo Równicy z Orłową i Trzema Kopcami, dalej całą naszą trasę z dnia poprzedniego od Czantorii po Stożek, w tle Beskid Śląsko-Morawski, a z prawej między innymi Klimczok i Skrzyczne.

Dla koneserów - poranny stan parkingu.
Sytuacja po drugiej strony przełęczy.
Pierwsze widoki na Klimczok i Magurę.
Łagodne podejście na Biały Krzyż.
Równie spokojne podejście na Grabową.
Spomiędzy drzew wyłania się Skrzyczne.
Tutaj już schodzimy z Grabowej.
Stadko owiec przy chacie pod Grabową.
W ten sposób szybko mija czas. Po godzinie wędrówki docieramy na szczyt Starego Gronia, gdzie czeka nas niespodzianka w postaci drewnianej wieży widokowej. Widzieliśmy ją tylko na części naszych map, i to w różnych miejscach, dlatego nie dowierzaliśmy, czy naprawdę tam będzie. Okazało się, że jest, i to całkiem sympatyczna. Dzięki niej jeszcze dokładniej możemy obejrzeć okoliczne szczyty. Wieża znajduje się na polanie, tutaj też zatrzymujemy się na drugie śniadanie. Wcinając kanapki zastanawiamy się, co dalej. Widoki rozbudziły nasz apetyt i myślimy nawet o przejściu na Trzy Kopce Wiślańskie. Ostatecznie decydujemy się jednak na powrót na Grabową i ewentualne zdecydowanie tam, co zrobimy dalej.

Wieża na Starym Groniu jednak na nas czeka :)
Widok na szczytową polanę.
Z tego kierunku przyszliśmy.
Panorama pasma Klimczoka, w dole Brenna.
Opuszczona chatka na Starym Groniu.
Zza Kotarza wygląda Skrzyczne.
I dowód wdrapania się :)
Z żalem żegnamy Stary Groń – ten stosunkowo niewysoki szczyt (789 m n. p. m.), schowany pomiędzy znacznie wyższymi pasmami, bardzo przypadł nam do gustu. W drodze mija nas już całkiem sporo osób – dziesiątki wędrowców, biegaczy i rowerzystów. Na aktywną niedzielę w Beskidzie Śląskim jak widać zdecydowaliśmy się nie tylko my. Powrotne wejście na Grabową dosyć mocno daje nam w kość i cieszymy się, że jednak nie ruszyliśmy na Trzy Kopce. Na skrzyżowaniu szlaków na szczycie poważnie zastanawiamy się, czy nie wrócić już do samochodu. Jest jednak dopiero południe i szkoda nam pięknego dnia, dlatego decydujemy się na podejście czerwonym szlakiem na Kotarz. Schodząc z Grabowej natrafiamy na fajny punkt widokowy, z którego widzimy położoną sto metrów niżej wieżę na Starym Groniu. Samo podejście na Kotarz zajmuje nam pół godziny. Wędrówkę urozmaicają okazyjne widoki na Skrzyczne oraz ciekawy kamienny murek, który mamy po prawej stronie.

Irena w trybie National Geographic :)
Szlak prowadzi nas przez Grabową.
Kawałek tajemniczego muru i widok na Małe Skrzyczne.
Tym grzbietem wędrowaliśmy kilka godzin wcześniej.
Zbliżenie na wieżę na Starym Groniu.
Pasma Starego Gronia, Równicy i Czantorii.
Na szczycie jesteśmy kwadrans przed pierwszą. Odpoczywamy tu nieco dłużej, czyścimy nasze zapasy z reszty kanapek i kawy. Na wierzchołku znajduje się ołtarz europejski, który powstał tu w 2008 roku. Nieco niżej niewielka polana oferuje bardzo dobre widoki na Skrzyczne. Trochę się ociągamy z powrotem, bo nie chcemy opuszczać Beskidów. Wreszcie jednak dajemy się w drogę i za czerwonymi znakami wracamy na Przełęcz Salmopolską. Zgodnie z przewidywaniami ruch jest już bardzo duży, samochodami jest zapełniony duży parking przy ośrodku narciarskim i długi odcinek pobocza szosy.

Za plecami mamy okolice Przełęczy Salmopolskiej.
Ołtarz na szczycie Kotarza.
Spod szczytu bardzo dokładnie widzimy Skrzyczne.
Irena dokumentuje panoramę.
Powrót na przełęcz - widać sznur samochodów wzdłuż szosy.
Po nieco ponad pięciu godzinach wędrówki jesteśmy przy samochodzie. Beskidy jak zawsze opuszczamy z lekki niedosytem, ale wrażenia z dwóch weekendów na jakiś czas będą nam musiały wystarczyć. W najbliższym czasie zamierzamy wrócić w Sudety, gdzie mamy znacznie bliżej. Mamy nadzieję, że już wkrótce będziemy mogli zdać relację z kolejnych wycieczek :)

Opis trasy: Przełęcz Salmopolska – Grabowa – Stary Groń – Grabowa – Kotarz – Grabowa – Przełęcz Salmopolska
Odległość: 11,4 km
Czas przejścia: 5 godzin 9 minut
Punkty GOT: 20

2 komentarze:

  1. Super wpis! Mimo że nie jestem pasjonatką to całą waszą podróż widziałam oczyma wyobraźni. :)
    Pozdrawiam!
    Sara

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszystko ciekawie opisane,zresztą jak zawsze,dlatego lubię czytać Wasze wpisy,pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń