Pilsko miało być największym
wyzwaniem naszego urlopu i rzeczywiście – łatwo nie było. Co
prawda na Babiej Górze (i na tarasie widokowym wieży
radiowotelewizyjnej na Pradziadzie) byliśmy już nieco wyżej, ale
kilometr przewyższenia na jeden szczyt był dla nas całkowicie nową
próbą. Dla tak pięknych widoków było jednak warto.
Nasz drugi dzień w Beskidzie Żywieckim
rozpoczynamy nieco wcześniej, na nogach jesteśmy tuż po czwartej.
Choć może na nogach to nieco dużo powiedziane, bo co najmniej
pierwszy kwadrans polega na moim krzątaniu się po pokoju i
pakowaniu plecaka z jednoczesnymi próbami przekonania Ireny do
wyjścia spod kołdry. Ostatecznie jednak nie pomagają ani prośby,
ani groźby i kończy się na siłowym usunięciu rzeczonej kołdry,
co już zmusza Irenę do opuszczenia łóżka. Wreszcie wyjeżdżamy
spod kwatery około 5:20 i po około godzinie walki z wąskimi
drogami i promieniami wschodzącego słońca, które oślepia
niemiłosiernie, jesteśmy na parkingu przy ulicy Leśnej w
Korbielowie. Zmieniamy obuwie z nizinnego na górskie, zakładamy
plecaki i ruszamy za znakami szlaku żółtego.
Po niedzielnym maratonie w grupie Romanki i Lipowskiego Wierchu czujemy lekki ból w kolanach i
postanawiamy zabrać się za wejście na Pilsko powoli i rozważnie,
co ostatecznie rzutuje też na dosyć długi czas przejścia. Mamy
jednak do dyspozycji cały dzień i nie musimy się spieszyć.
Podążamy za żółtymi znakami, które prowadzą nas przez chwilę
asfaltem, wśród zabudowań miejscowości. Po chwili skręcamy w
lewo, przechodzimy przez wąską, drewnianą kładkę na potoku
Buczynka i zaczynamy się wspinać. Przez następne kilometry dosyć
konkretnie nabieramy wysokości, cały czas idąc wąską ścieżką
i z lewej mając stromo nachylone zbocze. Jedynym urozmaiceniem są
drogi leśne, raz po raz przecinające szlak. Od pierwszego śniadania
mija już parę godzin, więc już od siódmej szukamy miejsca,
gdzie można się zatrzymać - niestety bez powodzenia. Ostatnie
ławki widzieliśmy na brzegu Buczynki, kolejne dopiero kiedy żółte
znaki łączą się z zielonymi – po dwóch godzinach marszu. Dla
nas nieco za długo, w tak zwanym międzyczasie pałaszujemy kanapki
siedząc na kamieniach u wylotu jednej z dojazdówek.
|
Na parkingu miejsca jest pod dostatkiem. |
|
Na dobry początek słońce ogrzewa nam plecy |
|
Nasze pierwsze spotkanie z Buczynką. |
|
Znaki niebieskie prowadzą w prawo, my za żółtymi idziemy w lewo. |
|
Tu jest już nieco bardziej szlakowo. |
|
I kolejna przeprawa przez Buczynkę. |
|
Irena w zmaganiu z kładką. |
|
Potok rozlewa się całkiem ładnie. |
|
W ten sposób szlak prowadzi pod górę na długich kilometrach. |
|
Ta salamandra spacerowała z nami kilka dobrych chwil,
ale zanim wygrzebaliśmy aparat czmychnęła w krzaki. |
|
Odcinkami podejście jest nieco łagodniejsze. |
Kiedy szlaki łączą się, trasa
zmienia nieco charakter. Jest znacznie szersza, za to nieco bardziej
stroma, co z kolei wynagradzają pojawiające się powoli górskie
łąki i kolejne strumyki. W ten sposób w pół godziny docieramy na
Halę Miziową. Nazwa tego miejsca bardzo przypada Irenie do gustu,
która pochodzenia nazwy upatruje się w słowie „mizianie”.
Obojgu podoba nam się schronisko – solidny, czysty budynek
zapowiada wysoki standard. Odpoczywamy tutaj chwilę i ruszamy w
dalszą drogę, obiecując sobie pozostać tu na dłużej w drodze
powrotnej.
|
Z prawej robi się całkiem widokowo. |
|
Dolina Buczynki oświetlona porannym słońcem. |
|
Pierwsze miejsce gdzie można odsapnąć.
Tutaj łączą się szlaki żółty i zielony. |
|
Na krótkim odcinku jest całkiem płasko... |
|
...i znowu pochodzimy pod górę. |
|
Zapowiedź bliskości schroniska. |
|
Ostatni potok przed Halą Miziową. |
|
Schronisko przed nami, za nim bardzo niepozorny szczyt Pilska. |
Od Hali Miziowej robi się też bardzo
widokowo. Na horyzoncie nieśmiało rysuje się Babia Góra, im wyżej
się wspinamy, tym więcej widzimy też szczytów Beskidu
Żywieckiego, Śląskiego i Małego. Na górę udajemy się za
czarnymi znakami – trasa wydaje się krótsza niż żółty szlak,
za to jest naprawdę stromo. Krok za krokiem nabieramy wysokości,
ale zajmuje to sporo czasu i na granicy polsko-słowackiej jesteśmy
dopiero po godzinie. Tutaj, po czterech godzinach wędrówki,
spotykamy na trasie pierwszych tego dnia turystów, z którymi
ucinamy sobie krótką pogawędkę. Widzimy też już dokładnie
miejsca znane nam z dnia poprzedniego – Romankę oraz schroniska na
Hali Rysianka i Lipowskiej Hali.
|
Babia Góra w chmurach. |
|
Podejście jest bardzo strome. |
|
Widok z góry na Halę Miziową. |
Szczyt Pilska znajduje się kilkaset
metrów w głąb Słowacji. Docieramy tam niebieskim szlakiem, brnąc
korytarzem wśród kosodrzewimy. Po sześciu minutach jesteśmy na
miejscu. Piękne widoki mamy przede wszystkim za zachodzie, w
kierunku Beskidu Śląskiego oraz Worka Raczańskiego. Te na
wschodzie są mocno prześwietlone przez przedpołudniowe słońce,
dlatego nad taflą Jeziora Orawskiego nie udaje nam się dostrzec
Tatr. Na samym wierzchołku znajdujemy również kamienny ołtarz
oraz drewniany krzyż.
Spędzamy tutaj pół godziny, po czym
powoli zaczynamy schodzić. Po powrocie w granice Polski postanawiamy
dotrzeć do schroniska żółtym szlakiem, który na mapie wydaje się
nieco dłuższy, stąd mamy nadzieję, że okaże się bardziej
łagodny. Początek potwierdza nasze przypuszczenia, potem jest
niestety wąsko, stromo i kamieniście. Stąpamy bardzo ostrożnie,
przez co powrót na Halę Miziową zajmuje nam kilka minut dłużej
niż wejście na górę. Po drodze mijamy ukrytą wśród
kosodrzewiny symboliczną mogiłę kaprala Basika, który zginął w
tym miejscu 1 września 1939 roku. W schronisku zatrzymujemy się na
obiad. Główny bufet robi na nas wrażenie sali restauracyjnej,
jedzenie również jest smaczne. Nie żałujemy sobie, bo czeka nas
jeszcze długie zejście.
|
Ostatni kawałek podejścia jest znów nieco łagodniejszy. |
|
A z lewej cały czas Babia Góra. |
|
Irena dotarła na sam szczyt :) |
|
Grupa Romanki i Lipowskiego Wierchu
- tam wędrowaliśmy dzień wcześniej. |
|
Dowód na to, że oboje się tu wdrapaliśmy. |
|
Chwila odpoczynku :) |
|
I znowu zerkamy w kierunku Diablaka. |
|
Początek żółtego szlaku jest całkiem obiecujący. |
|
Punkt widokowy nieopodal mogiły kaprala Basika. |
Po nabraniu nowych sił ruszamy dalej.
Po swoich śladach schodzimy do rozejścia się szlaków żółtego i
zielonego, tym razem podążając za zielonymi znakami. Tutaj również
decydujemy się na dłuższy wariant, z nadzieją że będzie mniej
stromo. Tym razem w dużej mierze się to udaje. Początkowo idziemy
leśną drogą, przy okazji przyglądając się z bliska
niespecjalnie przejętej naszym widokiem wiewiórce. To kolejny
zwierzak, którego spotykamy tego dnia: rano niedaleko naszego
samochodu pasła się sarenka, a na początku wędrówki nasz szlak
przecięła salamandra plamista. Po dwudziestu minutach spaceru
zielonym szlakiem wychodzimy z lasu i odtąd tracimy szybko wysokość,
schodząc wzdłuż kolejnych wyciągów narciarskich. Znowu trzeba
stąpać nieco ostrożniej, za to przed nami coraz wyraźniejszych
barw nabiera potężna sylwetka Babiej Góry, w pewnym momencie na
prawo od niej dostrzegamy też zarysy Tatr. Po ośmiu godzinach
wędrówki nasze buty znów dotykają asfaltu. Jesteśmy w
Korbielowie-Kamienicy, do samochodu mamy ponad dwa kilometry. Na
ulicę Leśną docieramy jednak szybciutko, w nieco ponad 20 minut.
|
Zielony szlak rzeczywiście jest nieco spokojniejszy. |
|
Ale za to widoki są fantastyczne! |
|
Przed nami już Korbielów. |
W niecałe osiem i pół godziny
pokonujemy niespełna 15 kilometrów, za to wspinamy się ponad
kilometr. Pilsko to chyba najbardziej wymagająca kondycyjnie góra,
jaką dotychczas zdobyliśmy, jest ciężej niż na Babią Górę czy
Pradziada. Trasa bardzo nam się podoba, widoki momentami są tak
rozległe, że trudno zdecydować się gdzie patrzeć. I jeszcze
jedna dobra wiadomość – dzięki tej wycieczce na naszym koncie
wylądowało dodatkowe 28 punktów do Górskiej Odznaki Turystycznej
i mamy już wypełnioną normę na małą srebrną odznakę :)
Opis trasy: Korbielów –
Schronisko PTTK na Hali Miziowej – Pilsko – Schronisko PTTK na
Hali Miziowej – Kamienna - Korbielów
Odległość: 14,6 km
Czas przejścia: 8 godzin
25 minut
Punkty GOT: 28
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz